Sytuacja zaskoczyła Olivera Berntzona, gdy ten dowiedział się, że dwa jego silniki utknęły na lotnisku i na zawodach Speedway Grand Prix w Togliatti nie będzie miał na czym startować. Szwed zgłosił swój problem organizatorowi zawodów, który zamiast próbować mu pomóc postraszył żużlowca karami i sankcjami, gdyby nie stanął na starcie.
Berntzonowi z pomocą pospieszył konkurent - Jason Doyle. Australijczyk użyczył mu jeden z dwóch swoich silników, które miał do dyspozycji w Togliatti.
Berntzon odetchnął z ulgą, że w ogóle mógł wziąć udział w treningu, bo w przypadku nieobecności wisiała nad nim groźba kary finansowej. Żużlowiec na treningu jeździł na silniku od Doyle`a.
- Jestem wdzięczny chłopakom, że ogarnęli temat i mogłem wystartować. Wiadomo, że lepiej byłoby pojechać na swoim sprzęcie, ale w sytuacja jaka zaistniała jestem im wdzięczny, że mnie uratowali - przekazał Oliver Berntzon dziennikarzom po zawodach w Togliatti.
Szwed miał dwa silniki - jeden od Doyle`a, drugi załatwił mu gospodarz zawodów. "Oli" wielkiego wyniku nie zrobił, ale nie ma się co dziwić. Szwed na pożyczonym sprzęcie wyszarpał trzy punkty, zajmując czternaste miejsce.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz