Dla Krzysztofa Buczkowskiego i MrGarden GKM Grudziądz kończy się tegoroczny sezon. Rodowity grudziądzanin, jeżdżący w miejscowym GKM przeżywa swoje i drużyny niepowodzenia. Opowiedział o nich na antenie TV nSport+ podczas ostatniego wyjazdowego meczu "Gołębi" w Gorzowie Wielkopolskim.
-Tyle lat jeżdżę dla tego klubu i tym sezonem, mam wrażenie, straciłem wszystko. Wróciłem po kontuzji.
-Myślałem, że przerwa spowodowana koronawirusem pomoże mi zdążyć z formą. Wszystko szło w dobrym kierunku. Ale efekty kiepskie. Od miesiąca czy nawet półtora miesiąca jeżdżę po dwa biegi w meczu, ale z drugiej strony swoją jazdą nie daję trenerowi podstaw, by częściej ze mnie korzystał.
-Przyszłość jest niepewna - mówi Krzysztof Buczkowski (fot. Magazyn Żużel)
-Nie mogę narzekać na sprzęt, czy inne rzeczy. Posiadam silniki z najwyższej półki i po kontuzji nie ma śladu. Owszem, brakuje startów i odpowiedniego rytmu. Co innego, gdy raz w tygodniu są zawody, a w poprzednich sezonach była liga szwedzka, turnieje i praktycznie brakowało czasu na treningi. Przecież lepiej ścigać się, rywalizować, niż samemu jeździć na treningu - szczerze wyznaje Krzysztof Buczkowski.
Ambicje GKM na starcie sezonu sięgały play off. Znowu się nie udało. Zespół trenera Roberta Kempińskiego miał szczęście, że w lidze znalazł się jeszcze słabszy zespół od GKM i nie będzie barażów o ekstraligę.
- Nie chcę się tłumaczyć. Staram się dalej, by było lepiej. Sezon zmierza ku końcowi i tak naprawdę nie wiem, co dalej. Nikt nie wie. Przyszłość jest niepewna. Czuję, że coś się kończy, ale chciałby podjąć rękawice. Cierpliwość i wytrwałość i przede wszystkim ludzie którzy mnie wspierają. Bez nich musiałbym się poddać - uważa popularny "Buczek".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz