Był już ślub i polskie obywatelstwo. Co tym razem?

Jestem zaskoczony. Jeden dobry występ zawodnika w ligowym meczu sprawił, że znalazł zatrudnienie w najlepszej, najsilniejszej i najbogatszej żużlowej lidze na świecie. Tym szczęśliwcem okazał się Oliver Berntzon ze Szwecji.

Berntzon dobrze zaprezentował się na toruńskiej Motoarenie. Szwed reprezentuje pierwszoligową drużynę z Gniezna, która przegrała z "Aniołami" Ale "Oli" na torze pokazał swój lwi pazur. Długo nie trwało i młody Szwed odebrał telefon z propozycją startów w PGE Ekstralidze. Wystarczył jeden dobry mecz i przed Berntzonem otworzyła się brama do kariery.

Jak to mówią: szach-mat i po sprawie. Berntzon już jest zawodnikiem Betard Sparty Wrocław. Ale w zespole wicemistrza Polski wystąpi, korzystając z regulaminowych uprzejmości w postaci tzw. gościa. Nieważne, że żółto-czerwoni już jednego "gościa" (Chris Holder) u siebie zatrudnili. Będzie drugi, tym razem ze Szwecji.

Ciekawe co na to Max Fricke albo Daniel Bewley, którym przybywa konkurent? Dostaną bilet do domu, czy usiądą na trybunach i cierpliwie poczekają na swoją szansę? Można i tak.

Wróćmy jednak jeszcze do pozycji "gościa". W regulaminie zostało jasno określone, że dwóch gości może wystąpić w drużynie tylko w razie zdiagnozowania u jednego z zawodników koronawirusa. W przeciwnym razie w składzie meczowym może być wystawiony tylko jeden żużlowiec zatrudniony w charakterze gościa. Jak łatwo się domyśleć, Berntzon musiałby więc rywalizować na treningu z Holderem.

Chyba, że powstanie jakaś inna koncepcja. Niczego nie można wykluczyć. Skoro Sparta potrafiła pomóc Glebowi Czugunowowi w uzyskaniu polskiego obywatelstwa, to może potrafiłaby i Bertzonowi coś znaleźć?

A może sam Bertzon kogoś znajdzie? Na przykład, tak jak Gleb, polską żonę. Wtedy będzie miał wszystko: po pierwsze miłość, po drugie prostą drogę do polskiego obywatelstwa, po trzecie możliwość zdobycia polskiej licencji i startów z nią.