Motor Lublin pozyskał Dominika Kuberę i... w zasadzie go nie pozyskał. Dziwne to wszystko, podobnie zresztą jak wiele tematów w polskim żużlu, ale... Unia Leszno zapewnia, że sygnału z Lublina nie było. Motor nabrał wody w usta. Na dzień dobry dostał po głowie Kubera. Co dalej?
- Ze strony Motoru nie było kontaktu. Lubelski klub nie odezwał się do nas - informuje Ireneusz Igielski, dyrektor Fogo Unii Leszno i jednocześnie zapewnia, że nie przypomina sobie, by jakiekolwiek ustalenia dotyczyły możliwości transferu Kubery do innego klubu bez ekwiwalentu za wyszkolenie.
fot. Magazyn Żużel/Mariusz Cwojda
Jeszcze niedawno, co innego mówił Kubera. Podobno miał obiecane, że Unia puści go bez przeszkód, czyli bez odstępnego. Teraz też unika tematu i pogodził się z faktem, że pierwsze trzy mecze z udziałem lubelskiej ekipy obejrzy z trybun. I w maju podpisze kontrakt.
Na chwilę wróćmy od kalendarium wydarzeń w temacie transferu wicemistrza świata juniorów.
Kubera w listopadzie podpisał kontrakt z Motorem. Dokumenty zostały przesłane do Ekstraligi Żużlowej sp. z o.o. Unia Leszno napisała do władz lubelskiego klubu o zapłacenie 700 tysięcy złotych za wyszkolenie Kubery. Po kilku dniach, na wniosek lubelskiego Motoru, wycofano kontrakt Kubery z Motorem z Ekstraligi Żużlowej sp. z o. o. Unia potwierdza, że pismo wysłała do Lublina i zawarła w nim kwotę ekwiwalentu, ale w następnym zdaniu zasugerowała, że czeka na kontrakt. Tak jakby kwota odstępnego była do negocjacji. Motor się nie odezwał.
- Prezes stowarzyszenia Unia Józef Dworakowski był chętny, żeby usiąść do rozmów i osiągnąć porozumienie. Tak, żeby obie strony były usatysfakcjonowane - twierdzi dyrektor Ireneusz Igielski.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz