Zamknij

Emocje przy sitku

18:14, 06.07.2019 Aktualizacja: 21:14, 05.08.2021
Skomentuj

- Komentowanie meczów pozwala spojrzeć na żużel zupełnie z innej strony - twierdzi Mirosław Jabłoński, żużlowiec Startu Gniezno oraz ekspert stacji Canal+.

W sezonie żużlowym, praktycznie w każdy weekend, kibice czarnego sportu mogą obejrzeć w telewizji kilka spotkań ligowych. Zarówno z PGE Ekstraligi, jak i jej zaplecza. Do tego dochodzą turnieje Grand Prix, Speedway Euro Championship czy też Speedway of Nations. Nic też dziwnego, że zapotrzebowanie na komentatorów ekspertów jest spore. Zawodnicy - zarówno ci byli, jak i nadal startujący - świetnie sobie zresztą w tej roli radzą. Tak jak i ze stresem, który niejednego na widok kamery ogarnia.

- Trema? Nigdy czegoś takiego nie miałem. Staram się być po prostu na luzie i mówić to, co myślę - zapewnia Tomasz Bajerski, były zawodnik, a obecnie trener poznańskiego PSŻ.

Lekki stresik

W podobnym tonie wypowiada się Piotr Świderski. - Ja również nie mam problemów ze stresem. Pewnie dlatego, że już wcześniej, będąc żużlowcem, regularnie miałem do czynienia z mediami. One towarzyszyły nam praktycznie na co dzień. Tej tremy więc ani nie było na początku, ani jej nie ma teraz. Przed wejściem na antenę jest za to swego rodzaju podekscytowanie - dodaje były zawodnik Atlasu Wrocław, ROW Rybnik czy też Unii Tarnów. Jednym z najbardziej wyluzowanych komentatorów telewizyjnych wśród żużlowców wydaje się być Mirosław Jabłoński, który podczas telewizyjnych relacji nie stroni od żartów i dowcipnych komentarzy.

 

https://www.youtube.com/watch?time_continue=7&v=

[WIDEO]15[/WIDEO]

Tomasz Gollob, Krzysztof Cegielski, Tomasz Bajerski, Mirosław Jabłoński, Piotr Świderski tworzą zgrany team żużlowych ekspertów. W każdy ligowy weekend dzielą się swoimi opiniami na antenie nSport+

 

- Ale to nie znaczy, że lekkiego stresu nie ma. On nadal mi towarzyszy, choć cieszę się, że tego nie słychać. Na początku ten stres był na pewno większy, bo to była dla mnie nowa sytuacja i swego rodzaju wyzwanie - zapewnia reprezentant Startu Gniezno. O innym wyzwaniu mówi Rafał Dobrucki. - Ja zaczynałem swoją przygodę z telewizją bardzo dawno temu, to było na początku tego wieku. Jako zawodnik miałem liczne kontuzje i przez to miałem sporo wolnego czasu. Pewnie dlatego zapraszano mnie do komentowania. To były zupełnie inne czasy. Kamery telewizyjne na żużlowych stadionach nie były tak częstym widokiem, jak obecnie. To wszystko dopiero raczkowało. Startowała wówczas Wizja Sport, pierwsza polska stacja sportowa. I to w niej miałem swój debiut - przypomina obecny trener młodzieżowej reprezentacji Polski.

Wizja Dobruckiego

A w jakich okolicznościach i kiedy do telewizji trafili inni? - Ja zaczynałem chyba w 2013 roku. Do studia zaprosił mnie wtedy Gabriel Waliszko. To było dla mnie coś zupełnie nowego, pozwalało inaczej spojrzeć na żużel. A że radziłem sobie nieźle, to zostałem - wspomina Mirosław Jabłoński. Jeszcze większy problem z przypomnieniem sobie pierwszej transmisji ma Tomasz Bajerski. - Pamiętam tylko, że to było w Canal+. Później miałem przygodę z Telewizją Polską, a teraz ponownie współpracuję z Canal+ - wylicza szkoleniowiec Skorpionów. - Mnie w tę przygodę wciągnął Michał Łopaciński. To on zaproponował, abym pomógł przy relacji. Byłem wtedy świeżo po kontuzji i chętnie na to przystałem - mówi Piotr Świderski, który teraz tego kroku na pewno nie żałuje.

- Nadal chciałbym być czynnym żużlowcem, ale ciężka kontuzja sprawiła, że jest to niemożliwe. A komentowanie spotkań pozwala mi cały czas być przy tym sporcie. Sporcie, który nadal kocham i z którym jestem związany praktycznie od dziesiątego roku życia. Praca przed mikrofonem pozwala mi też sprzedać to, czego się o żużlu w tym czasie nauczyłem. A jest tego sporo - dodaje.

Żużlowe mecze ligowe w naszym kraju transmitują: nSport+, Polsat Sport i Eleven Sports. nSport+ posiada prawa do pokazywania Speedway Grand Prix. Mecze międzypaństwowe prezentuje na swojej antenie Telewizja Polska, natomiast internetowa telewizja Submar relacjonuje eliminacje krajowe i międzynarodowe oraz wybrane zawody towarzyskie

Na ten aspekt zwraca uwagę również Rafał Dobrucki. - Mam wrażenie, że kibice lubią, kiedy słyszą o różnego rodzaju zakulisowych smaczkach. A kto im najlepiej o nich opowie, jeśli nie ktoś, kto od wielu lat siedzi w tym interesie. Ktoś, kto wie, jak żużel smakuje i jak pachnie - uważa były wicemistrz świata juniorów i wielokrotny medalista mistrzostw kraju.

Notatki pomagają

Każdy z telewizyjnych ekspertów zaznacza jednak, że do transmisji trzeba się odpowiednio przygotować.

- Samo komentowanie może nie jest trudne, ale wymaga pewnej wiedzy. Często opowiadamy przecież o niuansach, przedstawiamy sylwetki nieco mniej znanych zawodników - mówi Rafał Dobrucki.

Mirosław Jabłoński w podwójnej roli - przepytywanego zawodnika oraz żużlowego eksperta

- Podczas tej pracy zawsze przydają się różnego rodzaju notatki czy też statystyki - dodaje Tomasz Bajerski.

- Komentowanie na pewno nie jest łatwym zajęciem, ale zapewniam, że uprawianie żużla jest znacznie trudniejsze - śmieje się Mirosław Jabłoński, który cały czas łączy obie profesje. Na co dzień jest przecież czołowym zawodnikiem I-ligowego Startu.

Komentowanie, jak sama nazwa wskazuje, jest związane z wygłaszaniem swoich opinii. A te czasami bywają krytyczne w stosunku do byłych lub obecnych kolegów z toru.

- Ja nie mam z tym żadnego problemu. Mówię to, co widzę i tyle - zapewnia Tomasz Bajerski. - Nikt z kolegów nigdy nie miał do mnie pretensji za komentarze wygłaszane na antenie. Żużlowcy muszą się zresztą nauczyć żyć z krytyką. Nie muszą się z nią zgadzać, ale powinni ją akceptować. Ważne jest, aby ta krytyka była konstruktywna, a nie taka, z jaką mamy do czynienia w internecie. Nie ukrywam, że poziom różnego rodzaju komentarzy w sieci wzbudza moje przerażenie. To ogromny problem, który powinno się jak najszybciej rozwiązać - uważa Piotr Świderski.

"To było niepotrzebne"

- Czasami słyszę od innych zawodników teksty typu "po co to mówiłeś" albo "to było niepotrzebne". Nie stanowi to jednak dla mnie większego problemu. Potrafię na ten temat rozmawiać i bronić swojego punktu widzenia. Jeśli wyjdzie na to, że się pomyliłem, to zawsze przyznam się do błędu - przekonuje Mirosław Jabłoński, który na antenie często pojawia się w duecie z Tomaszem Dryłą.

Obaj panowie potrafią zrobić przed mikrofonem niezły show i sprawiają wrażenie dobrych kolegów. - Bo tak jest. Tak na wylot poznaliśmy się będąc przez dwa tygodnie w Australii i jeżdżąc tam na motocyklach. To wtedy okazało się, że nadajemy na podobnych falach i mamy podobne poczucie humoru. I czasami wykorzystujemy to na antenie. Mam nadzieję, że z dobrymi efektami - dodaje zawodnik.

Żużlowi eksperci nie mają jednak przypisanych do siebie kolegów po fachu. O tym, z kim pracują, decydują wydawcy programów. To oni też wskazują, kto zasiada w studiu, a kto komentuje same zawody. Jak wszyscy podkreślają, jedno i drugie zajęcie jest równie ciekawe.

- Komentowanie ma jednak jeden plus. Nie jest się wtedy na wizji, co oznacza, że nie trzeba wozić ze sobą na mecz marynarek - śmieje się Tomasz Bajerski. Śmiechu podczas transmisji bywa zresztą sporo, bo też każdemu komentatorowi, nawet takiemu z wieloletnim doświadczeniem, zdarzają się wpadki.

- Jakiejś poważniejszej sobie nie przypominam. Najczęściej po prostu zdarza się pomylić nazwisko zawodnika jadącego w danym wyścigu - mówi szkoleniowiec PSŻ Poznań.

Łańcuszek się zaciął

- Ja też jednej konkretnej swojej wpadki nie pamiętam. To jednak normalne, że jak się dużo mówi, to czasami coś się palnie - dodaje Mirosław Jabłoński. - Czy miałem na antenie poważną wpadkę? Lapsusy językowe zdarzają się często, ale tak poza tym to chyba nie. Gdyby coś takiego się wydarzyło, to na pewno bym o tym pamiętał - zapewnia Rafał Dobrucki.

Jedną, nietypową sytuację wspomina za to z uśmiechem Piotr Świderski.

- Mnie podczas jednego z meczów prześladowało słowo "łańcuszek". Nie jest ono może najtrudniejsze, ale wówczas nie mogłem go poprawnie wymówić. Zacinałem się, męczyłem i do dzisiaj, jak mówię na antenie, że na przykład zawodnikowi spadł łańcuszek, to mam w pamięci tamtą transmisję - przypomina zawodnik.

Wszyscy żużlowi eksperci podkreślają, że praca przed telewizyjnymi kamerami sprawia im sporo przyjemności i pozwala widzieć żużel z nieco innej strony. Chętnie zatem przyjmują zaproszenia ze stacji Canal+ czy też Eleven Sports. O ile oczywiście pozwala na to czas, bo dla nich praca przed mikrofonem nie jest przecież podstawowym zajęciem. Każdy z nich kocha jednak żużel, poświęcił mu wiele lat ze swojego życia i teraz chętnie dzieli się z kibicami zdobytym na torze doświadczeniem. No bo kto lepiej skomentuje trudną sytuację na torze niż zawodnik, który setki razy w podobnej sytuacji uczestniczył? Kto lepiej wyjaśni, dlaczego w danym wyścigu ktoś pojechał lepiej lub gorzej? Kto wreszcie lepiej zna radość ze zwycięstwa lub gorycz porażki?

Tomasz Sikorski

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%