Gieroj Grigorij Łaguta

Gdy przed ostatnim biegiem na tablicy wyników pojawiło się 43:40 nikt nie musiał się zastanawiać, co czeka uczestników decydującego pojedynku. Motor Lublin prowadził z Moje Bermudy Stalą Gorzów. Emocje sięgnęły zenitu.

Bohaterem meczu i zarazem lubelskiej publiczności został Grigorij Łaguta. "Grisza" w 15 biegu wygrał z parą gości: Bartosz Zmarzlik - Martin Vaculik, zapewniając zwycięstwo swojej drużynie. Łaguta - prawdziwy bohater, GIEROJ.

(fot. Magazyn Żużel/Mariusz Cwojda) "Grisza" był bohaterem niedzielnego meczu

- Byłem dobrze spasowany przed ostatnim wyścigiem. Po szerokiej minąłem parę gości. Oglądałem się za siebie i kiedy zobaczyłem, że mam nad Bartkiem (Zmarzlikiem - przyp. red.) większą przewagę, uspokoiłem się - skomentował ostatni bieg Grigorij Łaguta i na chwilę wrócił jeszcze do tego, co działo się w 9 biegu. - Szymon (Woźniak - przyp. red.) wyprzedził mnie "na ryzyku". Pomyślałem - dlaczego jedzie tak blisko? Ciężko było potem coś zrobić. Ale taki jest ten nasz żużel.

Co na to Szymon Woźniak?

-Wyraz "szkoda" jest często używany w żużlu - podkreśla żużlowiec Moje Bermudy Stali Gorzów. - PGE Ekstraliga jest tak skonstruowana, że po meczu zdarza się, że mówimy szkoda. Jednak myślę, że pojechaliśmy dobre spotkanie. Na pewno w trakcie meczu każdy popełnił jakiś błąd i czegoś żałuje, co mógłby poprawić, co zrobiłby trochę inaczej. Największe pretensje mam do siebie za pierwszy wyścig.

-Zmylił mnie próbny start - kontynuuje Sz. Woźniak. - W biegu 14. start nie był wymarzony, ale wtedy już drobne detale w koleinach decydowały o tym, kto ten start wygrywał. Nie mamy się czegoś wstydzić. Pokazaliśmy wielką siłę, zdobyliśmy punkt bonusowy. Pewien niedosyt jest. Gdyby każdy z nas zrobił jeden błąd mniej, pewnie my moglibyśmy cieszyć się z trzech punktów. Jednak jedno "oczko" w wyjazdowej konfrontacji z Motorem Lublin jest dobrym wynikiem.

Motor Lublin w zaległym meczu PGE Ekstraligi wygrał z Moje Bermudy Stalą Gorzów 46:43. A to oznacza duży ścisk w czołówce tabeli.