W żużlowym światku nadal trwa dyskusja na temat niedzielnego przerwanego meczu MrGarden GKM Grudziądz - Moje Bermudy Stal Gorzów. Głos w sprawie zabrał prezes GKM S.A. Marcin Murawski.
- Jest nam przykro, że nie mogliśmy zakończyć tego spotkania i odjechać pełnych 15 wyścigów. Po kosmetyce toru nasza nawierzchnia z pewnością nadawała się na rozegranie pozostałych biegów, a drużyna była gotowa kontynuować spotkanie.
Sędzia zdecydował
-Niestety, sędzia podjął taką, a nie inną decyzję, zaliczył wynik po 9 wyścigach chociaż robiliśmy wszystko aby te zawody dokończyć. Tor został odebrany przed meczem przez sędziego, komisarza i przedstawicieli obu drużyn. Sztab szkoleniowy z Gorzowa był w Grudziądzu od samego rana i nie zgłaszał żadnych uwag. Po drobnych opadach deszczu przed meczem poprawiono tylko nawierzchnię na prostej startowej. Mecz mógł rozpocząć się normalnie, a podczas niego wszystkie prace na torze koordynowali sędzia i komisarz - relacjonuje przebieg niedzielnych wydarzeń na stadionie prezes GKM S.A.
Prezes Murawski za pośrednictwem klubowej strony internetowej przekazał, co wydarzyło się po 9 biegu, gdy mecz został przerwany i nie doszło do jego wznowienia. Strona gorzowska zgłosiła zastrzeżenia i poprosiła o rozmowę z sędzią zawodów, który udał się do parku maszyn. Arbiter zalecił prace na torze na drugim łuku, na którym pojawiły się koleiny.
-Po kosmetyce toru nasza nawierzchnia z pewnością nadawała się na rozegranie pozostałych biegów - uważa Marcin Murawski, prezes GKM (fot. Magazyn Żużel)
W porównaniu z Vojens...
- Wszyscy przyzwyczaili się, że w Grudziądzu musi być tor idealny tzw. "stół". Pojawiły się dwie dziurki na drugim łuku i od razu pojawił się problem w oczach gości... Jeździmy na zawody po całej Polsce i spotykamy różne tory również takie nieregulaminowe, a teraz przez dwie dziury przerywamy mecz? Chyba nie tak to powinno wyglądać. Należy dodać, że żaden z upadków nie był winą toru, a sytuacjami torowymi, bądź jak w przypadku Rafała Karczmarza z powodu błędu zawodnika.
-Gorzowianie zgłaszali uwagi, jednak naszym zdaniem po zarządzonej kosmetyce toru należało kontynuować spotkanie. Nasi zawodnicy byli gotowi do dalszej jazdy po równaniu toru. Po zawodach rozmawiałem z Artemem Łagutą, który mówił mi, że ten tor w porównaniu do tego, co było na Grand Prix w Vojens w zeszłym roku, to było niebo, a ziemia. Dało się tutaj spokojnie jechać nawierzchnia mu odpowiadała - zaznacza Marcin Murawski.
Zastrzeżenia wzbudziły również prace torowe i liczba sprzętu oraz osób zaangażowanych w naprawę nawierzchni.
- Wykonywaliśmy wszystkie polecenia sędziego i komisarza toru. Nasz klub ma do dyspozycji trzy ciągniki oraz dwie polewaczki. Mamy też osoby do obsługi z każdej z maszyn. Kosmetykę toru jednym traktorem i polewaczką zarządziły osoby odpowiedzialne za jego przygotowanie, czyli sędzia i komisarz.
-Na torze pojawił się mniejszy ciągnik, gdyż nowszy większy sprzęt narobił tylko więcej szkód w postaci błota niż pożytku. Nie było też możliwości pracy większej ilości sprzętu jednocześnie gdyż najpierw należało tą nawierzchnie wyrównać, a dopiero potem ubić polewaczką - twierdzi prezes grudziądzkiego klubu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz