Zamknij

GKM nad przepaścią

11:38, 30.07.2021 Aktualizacja: 23:34, 18.10.2021
Skomentuj

Okazuje się, że zwycięstwo w meczu z najlepszą drużyną rundy zasadniczej z Wrocławia, daje nadzieję ekipie ZOOLeszcz DPV Logistic GKM Grudziądz na utrzymanie. Tyle i tylko tyle.

GKM zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Uratować go może wygranie ostatniego meczu z Eltrox Włókniarzem Częstochowa. Pod warunkiem, że pozostałe dwie drużyny zagrożone degradacją - eWinner Apator Toruń i Marwis.pl Falubaz Zielona Góra - nie zdobędą punktów.

"My się nie poddamy"

- To co, że wisimy na włosku. My się nie poddamy. Musimy walczyć i coś wygrać - jasno stawia sprawę trener drużyny z Grudziądza, Janusz Ślączka.

Prezes klubu Marcin Murawski zapewnia, że wszystko zostało podporządkowane ostatnim meczom. W klubie wiedzą, jak ważne po ostatnim występie przeciwko Aniołom z Torunia będą dla GKM następne 2-3 tygodnie.

(fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda) To będą bardzo ważne tygodnie dla całego Grudziądza

- To będą bardzo ważne tygodnie dla całego Grudziądza. Zapewniam, że nikt tu nie planuje odpoczynku i rodzinnych wypadów. My mamy jeszcze trzy mecze, w tym dwa wyjazdowe. Jesteśmy realistami. Nie będę opowiadał, że jedziemy powygrywać w Lesznie i w Lublinie. Pojedziemy tam pewnie przygotować się solidnie pod kątem ostatniej kolejki i spotkania z Włókniarzem Częstochowa. Nie wiem, może Janusz Ślączka zechce sprawdzić Pawła Miesiąca i jeszcze inaczej ten skład zestawić. Ale to już tylko jego decyzja. Na pewno na mecz z Włókniarzem pojedziemy na 200 procent. Obyśmy tylko mieli jeszcze szansę na utrzymanie, ale w tej chwili to już nie zależy tylko od nas - mówił po derbach z Apatorem prezes GKM Marcin Murawski.

GKM w 12. kolejce przegrał w Lesznie. Tego samego dnia zielonogórski Falubaz stracił punkty w Gorzowie. To oznacza, że bój trwa i utrzymanie się w ekstralidze nadal pozostaje sprawą otwartą.

Plan jest prosty

- Musimy wygrać ostatni mecz u siebie - mówi trener Ślączka. - Owszem, mamy jeszcze mecz w Lublinie, który walczy o play off. Tam też spróbujemy, ale i tak kluczowy będzie ostatni mecz z Częstochową.

Przedsezonowe obawy w Grudziądzu się potwierdziły. Artiom Łaguta, najskuteczniejszy zawodnik GKM w ostatnich latach, przeniósł się do Betard Sparty Wrocław i sytuacja na Hallera zmieniła się o 180 stopni. Prezes Murawski i kierownictwo klubu musieli zbudować kadrę, a przynajmniej jej trzon od nowa. Nie mieli wielkiego wyboru na rynku. Zaryzykowali, gdyż za takie właśnie uznano wrzucenie ognistych charakterów do jednego wora, czyli w jednym zespole: Nicki Pedersen, Krzysztof Kasprzak, Przemysław Pawlicki. Kasprzak zawodził od początku sezonu i narzekał na motocykle. Trener Ślączka widząc, co się dzieje chwycił za telefon i awaryjnie sprowadził Pawła Miesiąca. Nowy zawodnik sytuacji nie uratował, ale stanowił alternatywę i był batem na kolegów z drużyny. Mógł pojechać za każdego, ale nie każdego jest w stanie zastąpić.

Największym mankamentem GKM w tym sezonie są słabe wyniki w meczach wyjazdowych. Najwyższy wynik udało mu się osiągnąć 25 czerwca w Gorzowie, zdobywając 41 punktów.

W żółto-niebieskich barwach w biegach nominowanych zawsze występował Nicki Pedersen. Poza derbami z Toruniem, gdy mecz skończył na szpitalnym łóżku. Duńczyk jako jedyny w GKM legitymuje się średnia biegowa na poziomie 2 punktów.

(fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda) Nicki Pedersen jako jedyny w GKM legitymuje się średnia biegowa na poziomie 2 punktów

Sytuacja GKM mogła być lepsza, gdyby wygrał derby z Toruniem. Na trybunach zasiedli m. In. Artiom Łaguta i Krzysztof Buczkowski, którzy jeszcze rok temu startowali przy Hallera. Gospodarze byli blisko celu, chociaż zawody się im nie układały. Na początku zawodów stracili Nickiego Pedersena i Denisa Zielińskiego. Obaj zaliczyli groźne wypadki i doznali kontuzji. Dzień skończyli w szpitalu. Poobijany startował Kenneth Bjerre. Grudziądz, mimo osłabienia, prowadził po 13 biegach 41:37. Wydawało się, że w nominowanych postawią kropkę nad "i". Torunianie w 14 wyścigu doprowadzili do remisu (42:42) i o wyniku meczu miał zdecydować ostatni bieg.

Zwycięstwo na wyciągnięcie ręki

15 wyścig wygrał powracający do formy (na nowym silniku od Graversena) Krzysztof Kasprzak, ale biegu nie ukończył Przemysław Pawlicki i derby zakończyły się remisem. Ten wynik, czyli podział punktów, może mieć decydujące znaczenie na ostateczny układ tabeli na pozycjach 7 i 8. Ale nie musi.

Na derbach było kilka kontrowersji. Podzielone zdania pojawiły się po niektórych decyzjach sędziego.

- Staram się nigdy nie oceniać i nie komentować decyzji sędziów, ale teraz nie mogę się powstrzymać! - powiedział nam po meczu z Toruniem prezes Murawski, gdy zapytaliśmy o wykluczenie z trzeciego biegu Kennetha Bjerre. - Zarówno ja, jak i osoby, które dokładnie widziały moment upadku są tego samego zdania. Byliśmy w szoku, bo tak naprawdę wszyscy brali pod uwagę, że wykluczony będzie albo kask czerwony (Nicki Pedersen), albo biały (Jack Holder). Ale Bjerre?! Kenneth jechał swoim torem, był drugi, był mijany i nic nie zrobił, żeby wykluczyć, bo z powtórki. Nie zrobił żadnego ruchu w lewo, czy w prawo, aby przyczynić się do czyjegoś upadku. Jestem bardzo mocno zdziwiony taką decyzją.

GKM czy Falubaz?

Prezes Murawski twierdzi, że Apator remisując w Grudziądzu uratował się. Teraz walka o utrzymanie toczy się pomiędzy GKM i Falubazem.

- Wiemy, że szansa na utrzymanie w Ekstralidze nadal jest, ale wiemy też, że teraz nie wszystko zależy już tylko od nas. Wydaje mi się, że Toruń na dobre już odpadł z tych gorących rozważań o utrzymaniu. Zostajemy my i zostaje Falubaz Zielona Góra. Będziemy patrzeć nerwowo na mecz 1 sierpnia, czyli mecz Falubaz Zielona Góra - Unia Leszno. Tam zapadną bardzo ważne dla nas rozstrzygnięcia. Jeśli będzie po naszej myśli, czyli Falubaz nie zdobędzie punktów, to z kolei wszystko się rozstrzygnie 20 sierpnia w Grudziądzu. Nasz mecz z Włókniarzem Częstochowa to będzie spotkanie o być, albo nie być. Nic innego nie może się już wydarzyć - uważa prezes GKM.

Grudziądzanie, co było do przewidzenia, przegrali w Lesznie 34:56. Pierwszy raz po wypadku w derbach wystartował Pedersen.

- To nie to, co chciałem pojechać w Lesznie. Gospodarze nas ostro zweryfikowali. Poza tym, moje lewe ramię jest sprawne na 50 procent. Ale dzisiaj bardziej niż siły brakowało mi mocy w silniku - mówił zmartwiony Nicki Pedersen. - Postanowiłem wystartować, gdyż metodą startów chcę wrócić do pełnej sprawności po wypadku. Od kraksy w meczu z Toruniem minęło 9 dni. Nie mam czasu na siedzenie w domu i ćwiczenia odbudowujące, siłowe. Mamy jeszcze dwa mecze i jedziemy po swoje.

Pedersen przyznaje, że sytuacja GKM jest trudna, ale nie jest beznadziejna.

- Wierzę, że zdobędziemy punkty i się uratujemy - zapowiada z nadzieją finisz rundy zasadniczej duński lider drużyny z Grudziądza.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%