Tylko raz w historii polskiego żużla zakończono ligowe zmagania, ale zwycięzcy nie ogłoszono. Tak było 35 lat temu, gdy decyzją Głównej Komisji Sportu Żużlowego Unia Leszno straciła złoty medal. W 1984 roku mistrza nie było - wicemistrzem została Stal Gorzów, trzecie miejsce zajął Falubaz Zielona Góra. Jaką rolę odegrała w tym Stal Rzeszów? Oto historia jednej ze złotych gwiazd ze sztandaru Unii Leszno.
Do niecodziennych wydarzeń doszło w ostatniej kolejce w Rzeszowie. Miejscowa Stal podejmowała prowadzącą w tabeli Unię Leszno. Trzeba jednak przypomnieć, jak wyglądała czołówka tabeli na finiszu. Prowadziła Unia, która miała punkt przewagi nad obrońcą mistrzowskiego tytułu z Gorzowa i trzy punkty nad trzecim w tabeli Falubazem. W ostatniej kolejce spotkały się Stal Rzeszów z Unią oraz Stal Gorzów z Falubazem. Gorzowianie wygrywając mieli szansę na złoty medal pod warunkiem, że leszczynianie potkną się w Rzeszowie. Z kolei, Falubaz wygrywając w Gorzowie mógł sięgnąć po wicemistrzostwo.
Lubuskie derby trzymały w napięciu do ostatniego biegu. Po 14 wyścigach w meczu Stal Gorzów-Falubaz Zielona Góra był remis 42:42. W ostatnim pojedynku dnia na torze pojawili się Jerzy Rembas i Ryszard Franczyszyn (obaj Stal) oraz niepokonany tego dnia Andrzej Huszcza i Stefan Żeromski.
W Gorzowie nasłuchiwali informacji z Rzeszowa, licząc na potknięcie leszczyńskiej Unii. Lider tabeli jednak nie zawodził i prowadził 41:25. Spotkanie wydawało się być rozstrzygnięte. Aż nagle konsternacja - coś się stało. Jakby ktoś nagle zamontował hamulce w żużlowych maszynach Unii Leszno. Na torze zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Leszczynianie zamiast walczyć oglądali się na siebie, stracili moc i wigor, pojawiły się defekty motocykli i chwilowa niedyspozycja. Stal Rzeszów wygrała ostatnie cztery biegi po 5:1. Tym samym, uratowała wynik, remisując z Unią 45:45. Przypomnijmy: leszczynianom wystarczył jeden punkt za remis do tytułu mistrzowskiego. Na stadionie wszyscy byli zadowoleni, ale kibice na trybunach nie dali wiary w uczciwość rywalizacji. Banknotami machali w kierunku żużlowców. Stal Gorzów pokonała Falubaz Zielona Góra 46:44, gdyż Huszcza w ostatnim biegu miał defekt motocykla.
Ale to nie koniec - do akcji wkroczyła Główna Komisja Sportu Żużlowego. Padły podejrzenia, że leszczynianie oddali punkt, by nie użyć mocniejszego słowa - "sprzedali", ratując rzeszowian przed startem w barażach. Po meczu posypały się kary. Unia Leszno straciła mistrzowski tytuł, dyskwalifikacje spadły na osoby funkcyjne. Stal Rzeszów musiała wystąpić w barażach, w których - jak się później okazało - uratowała swoją skórę, pokonując Unię Tarnów.
Żużel w tamtych czasach rzadko gościł w telewizji. Jednak za sprawą skandalu w Rzeszowie znalazł się nawet w głównym wydaniu Dziennika.
Obejrzycie to tutaj:
[WIDEO]27[/WIDEO]
Po latach rozmawialiśmy o wydarzeniach w Rzeszowie z uczestnikami pamiętnego meczu. Zawodnicy Unii i Stali niechętnie je wspominają, to dla nich wstydliwy temat. Odmawiają komentarza lub traktują wspomnienia z lekkim uśmiechem. W prywatnych rozmowach z nimi pojawia się wątek bardzo dobrych kontaktów klubów z Leszna i Rzeszowa. I to one, nie pieniądze, prawdopodobnie zaowocowały tym, że Stal w 1984 roku nie przegrała ostatniego meczu na własnym torze. Tego jednak możemy się tylko domyślać.
W Lesznie co jakiś czas wraca wątek "rzeszowskiego cudu", zwłaszcza gdy Byki zdobywają kolejne tytuły i przyklejają złote gwiazdy. Pojawia się pytanie: 17 czy 18 tytułów DMP posiada w swojej kolekcji Unia Leszno?
- Nikt nikogo za rękę nie chwycił, więc dlaczego? Ktoś komuś coś udowodnił? - pytanie pozostaje bez odpowiedzi, co jednak nie zmienia faktu, że w Rzeszowie chyba jednak nie wszystko było zgodnie z zasadami fair play.
Mimo tego i tak Unia jest najbardziej utytułowanym klubem w polskim żużlu. Tylko jedna gwiazda na jej sztandarze zamiast lśnić złotym blaskiem lekko zmatowiała - ta z 1984 roku.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz