Rozmowa z Jackiem Ziółkowskim - menedżerem Motoru Lublin
Serce pracuje bez problemu?
(śmiech). Nie byłem jeszcze na EKG i sam nie jestem pewien. Teraz już chyba wszystko jest w porządku, ale w czasie meczu ze Stalą Gorzów rzeczywiście mogło być różnie. Ten mecz kosztował mnie naprawdę sporo nerwów.
Ta końcówka meczu ze Stalą Gorzów, mogła przysporzyć pracy lubelskim kardiologom.
Na pewno tak. Kilku moich znajomych już mi zapowiedziało, że mnie obciążą kosztami i będę odpowiadał za leczenie (śmiech).
Wygrana ze Stalą Gorzów cieszy, ale jak się prowadzi ośmioma punktami to niedosyt pewnie pozostaje.
To ja wszystkim wyjaśnię. Bardzo chłodno na to wszystko patrzę, a byłem w samym środku tego wszystkiego. Osiem punktów przewagi na początku meczu, to było trochę złudne. Skąd się wzięło to osiem punktów? Otóż to efekt naszej podwójnej wygranej w biegu młodzieżowym i wygranej w biegu czwartym, gdzie jechał gorzowski junior z Rafałem Karczmarzem. Za szybko niektórzy się zachłystnęli tym prowadzeniem ośmioma punktami. Ja wiedziałem, że jak na tor wyjadą Zmarzlik i Vaculik, będzie już znacznie trudniej. I tak było. Widziałem w tym meczu rzecz bardzo niepokojącą, czyli brak indywidualnych zwycięstw zawodników Motoru. Przecież do biegów nominowanych, my mieliśmy tylko cztery indywidualne "trójki"! Tak nie może być. Zasada jest taka, że żeby wygrać jakikolwiek mecz, trzeba wygrywać wyścigi.
(fot. Magazyn Żużel) Ja wiedziałem, że jak na tor wyjadą Zmarzlik i Vaculik, będzie już znacznie trudniej mówi Jacek Ziółkowski
Grigorij Łaguta generalnie jechał bez większego błysku. Nie było wątpliwości, czy da radę w tym decydującym ostatnim wyścigu?
(cisza). Bez większego błysku... To powiedziane tak mocno dyplomatycznie. Grisza jechał po prostu słabiej. Generalnie pojechał niezbyt dobre spotkanie. Ale regulamin nas trzymał i w ostatnim wyścigu on musiał jechać. Po odebraniu punktu Michelsenowi za przejechanie krawężnika, Łaguta musiał pojechać w tym biegu. Te dwie jedynki, które przywiózł, to były nasze przegrane po 1:5. |Pewnie, że trzeba było mieć obawy, ale Grisza na szczęście w najważniejszym momencie, udowodnił, że to bardzo dobry i waleczny zawodnik.
To był mecz kontrowersji. Kiedy Wiktor Lampart wygrał start, Krzysztof Meyze nagle przerwał wyścig. Konsternacja?
(cisza). Nie mogę się wypowiadać niestety. Regulamin zabrania mi komentowania decyzji sędziego.
Wiktor chyba w końcu jedzie tak, jak oczekuje od niego klub.
Zdecydowanie tak! Wiktor pojechał naprawdę bardzo dobry mecz ze Stalą Gorzów. Do samego końca zastanawialiśmy się, czy nie wystawić go w 14 wyścigu. Rozważaliśmy, kto ma pojechać, czy Wiktor, czy Dominik Kubera. Wybór padł na Dominika, bo jego postawa w tym meczu też była bardzo dobra. I Kubera nie zawiódł. Życie pokazało, że to była słuszna decyzja. Zresztą już w 13 biegu, Dominik prezentował się bardzo dobrze, kiedy Bartosz Zmarzlik, musiał się trochę namęczyć, żeby go wyprzedzić. Minimalne spóźnienie wejścia w drugi łuk spowodowało, że Bartek to natychmiast wykorzystał. Ale chyba wszyscy widzieli, że Dominik pojechał ambitnie i dobrze.
Ten słabszy występ Michelsena, to efekt męczącej podróży z włoskiego Terenzano?
Myślę, że na pewno tak. Przecież Mikkel jechał ostatnio serię bardzo dobrych zawodów, jeżeli chodzi o występy w Ekstralidze. Natomiast w piątek miał mistrzostwa Ekstraligi w Toruniu, bardzo ciężkie zawody, zakończone wieczorem. Prosto z nich pojechał do Terenzano, a z Torunia do Włoch to jest chyba z 1500 kilometrów. I tuż po tych z problemami rozegranych zawodach, kolejna trasa do Lublina. Zawody we Włoszech skończyły się po północy i cała noc przy tych upalnych temperaturach powrót do Lublina. To wszystko miało swój wpływa na jego postawę. Moim zdaniem on prezentuje się w tym sezonie bardzo dobrze i ja nie obawiam się o formę Mikkela.
Krzysztof Buczkowski owszem ambitnie walczy, próbuje, tylko punktów brakuje...
Brakuje punktów. Może ta jazda rzeczywiście nie jest taka zła, ale tych punktów brakuje. Początek zawodów miał bardzo udany, a potem mecz tak się ułożył, że musiałem korzystać z innych możliwości. Niestety.
Gorzów ma Zmarzlika, Częstochowa - Madsena, nie wspominając o Wrocławiu. Co tu dużo mówić, Motorowi brakuje lidera z prawdziwego zdarzenia.
(cisza). To już trzeba dzwonić do prezesów klubu. Powiem tak. W meczu ze Stalą Gorzów nie mieliśmy lidera, ale moim zdaniem w tych poprzednich meczach, takim zawodnikiem był jednak Mikkel Michelsen. Naprawdę jechał dobrze. Ale poczekajmy, dajmy mu szansę, żeby to potwierdził. A odnośnie takiej "strzelby" jak mają inne kluby, to już pytanie do władz Motoru.
Teraz Motor czeka mecz we Wrocławiu. Są jakieś powody do optymizmu?
Wygrany wysoko pierwszy mecz. W tej lidze jest dziwna sytuacja, bo każdy mecz jest nowym, innym wydarzeniem. I wszystko się może zdarzyć. Nawet na torze we Wrocławiu. Zresztą podobnie uważam, kiedy do nas przyjadą Falubaz Zielona Góra i GKM Grudziądz. Oni też nie przyjadą, żeby poleżeć na lubelskim torze i klaskać jak by będziemy wygrywali.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz