Rywalizacja w Grand Prix trwa w najlepsze, ale już w niedzielę odbędą się decydujące mecze w PGE Ekstralidze. Liderzy Włókniarza Częstochowa w piątkowym Grand Prix pojechali wspaniale i postraszyli Unię Leszno. Coraz bardziej realnym scenariuszem jest wygrana częstochowian w Lesznie.
Unia Leszno już nic nie musi. Byki mają zapewnione pierwsze miejsce w fazie zasadniczej rozgrywek. Ostatnie spotkanie jadą przed własną publicznością, ale jednocześnie mogą je poświęcić na testowanie sprzętu. Inną sprawą jest, że leszczynianie złapali lekki dołek formy, co pokazał mecz w Zielonej Górze.
Leon Madsen poprowadzi Lwy do zwycięstwa w Lesznie? (fot. Magazyn Żużel)
Zadyszkę Unii postara się wykorzystać Włókniarz. Liderzy zespołu, czyli: Jason Doyle, Fredrik Lindgren oraz Leon Madsen zajęli w piątkowej rundzie Grand Prix miejsca od drugiego do czwartego.
- Chłopaki przejechali ze mną na rowerze w tym roku 2000 kilometrów. To jest sekret ich doskonałej formy - śmiał się w studiu nSport+ Marek Cieślak, były trener Włókniarza.
Stranieri Włókniarza są w coraz lepszej formie, a trzeba pamiętać, że Włókniarz ma także solidną drugą linię oraz wartościowych młodzieżowców. Lwy w tym sezonie przegrały tylko jeden mecz na wyjeździe i właśnie w delegacjach czują się lepiej niż u siebie. Zwycięstwo lub remis w niedzielne popołudnie zapewni im awans do fazy play-off.
Unia Leszno wygrała na własnym torze ostatnie 27 spotkań z rzędu. Jest jednak wiele przesłanek za tym, że rekordowa seria w historii klubu będzie miała w najbliższą niedzielę swój koniec.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz