Marek Kępa to prawdziwa legenda Motoru Lublin. W obszernym wywiadzie opublikowanym w książce "Asy żużlowych torów" wspomina najciekawsze momenty swojej kariery i opowiada, jak kiedyś wyglądał żużel.
Marek Kępa zdał licencję żużlową 10 października 1976 roku oczywiście w barwach Motoru Lublin. W książce "Asy żużlowych torów" Marek Kępa wspomina swoje początki tak:
"Mój nieżyjący już sąsiad Czesław Czobot namówił mnie, abym wziął udział w sprawdzianie dla kandydatów do szkółki żużlowej. Przeprowadzał go znany trener, świętej pamięci Rysio Bielecki. Przyszło na tę próbę ze stu chłopaków, a może i więcej. Jeździło się motocyklem crossowym po torze przeszkód. W kwietniu 1976 roku zacząłem treningi w Motorze, a na jesień zdobyłem licencję."
Chrzest za chrztem
Obecnie żużlowy adept martwi się o sprzęt i finanse. Wtedy największym zmartwieniem młodych był przede wszystkim... chrzest bojowy. W ramach tego chrztu młodzi po prostu dostawali... lanie na "tyłek".
"Żeby to jeden chrzest! To było "trzepanie" nieustanne. Za wszystko, co robiło się po raz pierwszy. Pierwszy trening: łomot. Pierwszy trening na hali, na basenie, to samo. Wyjazd zagraniczny: chrzest. Wszystko dosłownie trzeba było ochrzcić."
A podróżowanie na zawody było dużo trudniejsze niż obecnie. W latach 70-tych i 80-tych strasznie ciężko było podróżować na zawody żużlowe. Trzeba przyznać, że zawodnik, aby dotrzeć na miejsce rozgrywania zawodów, musiał się często wykazać sprytem i inteligencją. Marek Kępa próbował różnych sposobów transportu, a najbardziej chyba zapadł mu w pamięci wyjazd do Leszna na eliminacje mistrzostw Europy w 1979 roku.
"Przychodzę do klubu do wiceprezesa Motoru Lublin Jana Demczuka i proszę o pożyczenie żuka, żeby jechać do Leszna na zawody eliminacyjne. Usłyszałem, że jak chcę, to mogę jechać, a jak nie to nie. To moja sprawa, a samochodu żadnego nie dostanę i tyle. Co było robić? Zabrałem dwa motocykle i pojechałem pociągiem do Leszna z Lublina, z przesiadką w Poznaniu."
Słowa Marka Kępy obrazują, że kiedyś czasem bardziej myślało się o tym jak dojechać na zawody i z nich wrócić niż o wyniku osiągniętym w tych zawodach. W obecnych czasach taka sytuacja jest nie do pomyślenia, bo przecież żużlowcy mają do dyspozycji busy, w których mogą spać i przewozić sprzęt.
Transfer za 20 motocykli
Marek Kępa oprócz Motoru Lublin reprezentował barwy jeszcze trzech polskich klubów: Startu Gniezno, Polonii Bydgoszcz i Stali Rzeszów. Kępa opuścił Motor Lublin w 1984 roku, gdy przeniósł się do Gniezna.
Marek Kępa to prawdziwa legenda Motoru Lublin fot. Archiwum UM Lublin
"Motor Lublin za moje przejście do Gniezna wziął dwadzieścia motocykli. Ja się o tym dowiedziałem dopiero po dwudziestu latach. Kontrakt ze Startem na sezon 1984 był chyba pierwszym w Polsce kontraktem o charakterze zawodowym. Tak jak dziś, wszystko było na mojej głowie, miałem tylko dostawać pieniądze za zdobyte punkty. To jest praca, dzisiaj jest, jutro może już jej nie być. I to powtarzam do dziś młodym zawodnikom. Bo zawodnicy powinni się szanować. Wykonywać swoje obowiązki, ale żądać wynagrodzenia, które im się należy."
Dwa srebra mistrzostw Polski
Niedawno w Magazynie Żużel wspominaliśmy debiut Hansa Nielsena w Motorze Lublin w 1990 roku. To był pierwszy tak głośny transfer zagranicznego żużlowca do polskiej ligi. Marek Kępa wspomina zakontraktowanie Hansa Nielsena bardzo miło.
"Okazał się kapitalnym gościem. U niego ręka podana oznaczała załatwienie sprawy, nie potrzeba było umowy na piśmie. Bardzo pozytywny człowiek i nie dziwię się, że okres jego występów w Lublinie tak wspominamy i obrósł wręcz legendą."
Gdy w 1991 roku Motor Lublin sięgał po srebrny medal Drużynowych Mistrzostw Polski, Marek Kępa był jednym z jego liderów. Dwa lata później żużlowiec powtórzył swój największy drużynowy sukces w barwach Polonii Bydgoszcz. W 1996 roku Marek Kępa reprezentował Stal Rzeszów i wówczas zakończył karierę.
PS Korzystałem z książki Roberta Nogi "Marek Kępa" z serii "Asy żużlowych torów"
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz