W listopadzie przeprowadził się z zielonogórskiego Falubazu do Stali Gorzów, czyli w zasadzie wrócił do grodu nad Warta, gdzie reprezentował barwy miejscowej “Stalówki” w latach 2017-2018. Razem z Bartoszem Zmarzlikiem, Szymonem Woźniakiem, Andersem Thomsenem mają zaatakować medalowe pozycje w PGE Ekstralidze.
Martin Vaculik nie tylko żyje ligą. Bardzo ważne są dla niego również występy w Speedway Grand Prix.
Sezon 2020 zakończył się dla Vaculika, jak sam to określa, niedosytem. SGP zakończył na 9 miejscu. W polskiej lidze znalazł się w play off, ale medalu nie zdobył – musiał obejść się smakiem, zajmując z Falubazem 4 miejsce.
– To był jednak dziwny sezon, także w walce o indywidualne mistrzostwo świata. Nie bardzo wiem, co w ogóle myśleć na ten temat. Mieszkałem w Polsce przez cały czas i nie miałem dobrego samopoczucia, które płynęłoby z przebywania w domu z moimi bliskimi. Potem pojawiły się małe problemy ze znajdowaniem ustawień. Robiliśmy błędy jako team – uważa Martin Vaculik.
O jakich błędach mówi Vaculik?
– Moim problemem były pomyłki w decydujących wyścigach. Zrobiliśmy sporo błędów w półfinałach i to kosztowało mnie wiele lepszych miejsc oraz punktów. To były błędy w złych momentach – twierdzi żużlowiec ze Słowacji.
Dziewiąte miejsce w SGP’2020 pozostawia do życzenia. “Vacula” na pewno stać na więcej. Ale o planach na 2021 rok wypowiada się bardzo ostrożnie.
– Skończyłem walkę w SGP na dziewiątym miejscu. To był bez wątpienia fatalny rezultat dla mnie, ale to już jest historia, a mam nadzieję, że w przyszłości wszystko ułoży się lepiej – ocenia Vaculik. – Nie chcę mówić, że w przyszłym sezonie zostanę mistrzem świata. Chcę walczyć, by zostać najlepszym. Jeśli szczytem moich możliwości jest mistrzowski tytuł, to wtedy będzie idealnie, ale celem jest po prostu osiągnięcie mojego limitu.