Wykluczenie Roberta Lamberta w pierwszej serii zawodów SGP podcięło mu skrzydła. Brytyjczyk był wściekły nie tyle na defekt motocykla, co na swoich mechaników. Ludzie z jego teamu zamiast przygotować rezerwowy motor patrzyli, co się dzieje.
Lambert kipiał ze złości, gdy sędzia go wykluczył. Żużlowiec w parku maszyn, przy telewizyjnych kamerach, odepchnął swojego mechanika.
- To niedopuszczalna sytuacja, żeby w zawodach rangi mistrzostw świata, zawodnik nie miał w pogotowiu drugiego odpalonego motocykla w parku maszyn - skomentował wykluczenie Lamberta Tomasz Gollob.
(fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda) Rober Lambert był wściekły na swoich mechaników
Mistrz świata z 2010 roku ma rację. Zachowanie mechaników Lamberta, to kompromitacja i brak profesjonalizmu. Gdy emocje opadły, Lambert przyznał, że od kilku tygodni atmosfera w jego teamie była toksyczna. Czarę goryczy przelała sytuacja w Lublinie, gdy Anglik został wykluczony z pierwszego startu, bo nie zdążył zmienić motocykla. Jego rezerwowy sprzęt nie był przygotowany.
Jak się okazało, Lambert jeszcze w trakcje zawodów zwolnił mechanika i wysłał go do domu. Następnego dnia znalazł zastępstwo. Temat w ekspressowym tempie ogarnął menadżer Lamberta - Tomasz Gaszyński, sprowadzając Wojciecha Malaka, doświadczonego mechanika, który przez wiele lat pracował w teamie Tomasza Golloba. Już wiemy, że "Lambo" chętnie przyjmie Malaka na dłużej. Zobaczymy, jakie będą efekty.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz