Vaclav Milik rozwiązał kontrakt z ROW Rybnik i podpisał z zielonogórskim Falubazem, ale tylko na przetrwanie - kontrakt tzw. warszawski. Żeby nie trafić na karencję i przeczekać, aż znajdzie nowego pracodawcę.
Przygotowuje się do sezonu i na wiosnę będę gotowy do ścigania - mówi Vaclav Milik, który dzisiaj jeszcze nie wie, czy będzie startował w ekstralidze, czy 1. lidze. - Przyjmę każde wyzwanie. Żużel to moja praca, ale jednocześnie wielka pasja.
Vaclav Milik podpisał kontrakt "na przetrwanie" (fot. Magazyn Żuzel)
Czech prowadził rozmowy z władzami Wilków Krosno i już wydawało się, że dojdzie do podpisania kontraktu. Temat upadł na finiszu i Milik musiał ratować się kontraktem warszawskim. Pomocną dłoń wyciągnął do niego zielonogórski Falubaz. I co się okazuje? "Waszek" może trenować na zielonogórskim torze, gdy z początkiem nastania wiosny zespół trenera Piotra Żyto pojawi się na stadionie przy Wrocławskiej.
Nie jest powiedziane, że Milik ma zamknięte drzwi do Falubazu. Gdyby na wiosnę oczarował swoją jazdą trenera i władze klubu, to umowa warszawska może zamienić się na profesjonalny kontrakt. Ale to zawodnik musi udowodnić swoją przydatność do zespołu i przede wszystkim zaprezentować wysoki poziom sportowy.
Milik w latach 2015 - 2019 zdobywał punkty dla Betard Sparty Wrocław, z która m. in. sięgnął po drużynowe wicemistrzostwo Polski. W 2020 był zawodnikiem PGG ROW Rybnik, z którym spadł do 1 ligi.
- Muszę uzbroić się w cierpliwość - twierdzi Milik, gdyż nie ma innego wyjścia, chcąc kontynuować karierę na polskich torach. Czech śledzi sytuację na rynku i zobaczy, co wydarzy się w polskiej lidze. A nuż znajdzie się klub, który będzie potrzebował wzmocnień.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz