Zamknij

Wielkie wejście Petera Collinsa [cz. 2]

09:42, 26.05.2020 Aktualizacja: 16:07, 27.05.2020
Skomentuj

Druga część reportażu o nieco już zapomnianej postaci światowego żużla. Wczoraj pisaliśmy o początkach kariery Petera Collinsa. Dzisiaj o jej apogeum i niesamowitym wyczynie w 1977 roku Goeteborgu w Szwecji. Dzisiaj to chyba było by niemożliwe.

Wybranie 18-latka do podstawowego zespołu okazało się strzałem w dziesiątkę. Chłopak nie tylko osiągnął zawrotną (jak na debiutanta) średnią powyżej 8 punktów na mecz, ale również wraz z drużyną sięgnął po tytuł mistrzów kraju. Indywidualnie Collins awansował również do finału mistrzostw kraju. Choć zajął w nim dopiero 14 miejsce, to sam start był dużym sukcesem. W ramach Mistrzostw Anglii rywalizowali również m.in. Nowozelandczycy. Na starcie stanęli więc tacy zawodnicy jak Ivan Mauger czy Barry Briggs.

Drużyny marzeń, która z podium DMŚ nie schodziła od sześciu lat, wszedł już rok później. W decydującym finale okazał się najlepszym zawodnikiem w stawce, wywalczył komplet punktów, dzięki czemu poprowadził narodowy team do zwycięstwa. Awans młokosa do finału IMŚ wysłał światowej czołówce jasny sygnał - należało zacząć obawiać się utalentowanego Brytyjczyka. Pamiętne, z uwagi na sukces Jerzego Szczakiela, zawody rozegrano w Chorzowie. Miejscu, które w kolejnych latach stało się wyjątkowe dla Petera Collinsa oraz reprezentacji Wielkiej Brytanii. Ta, do Chorzowa wróciła rok później by znów zwyciężyć w drużynowych rozgrywkach. Łącznie Peter karierę zakończy jako ośmiokrotny medalista tej imprezy.

Prywatny odrzutowiec

5 września 1976 roku światowa czołówka znów pojawiła się w Chorzowie. Bój toczono o tytuł najlepszego żużlowca świata. Tego dnia Collins prezentował wielką formę - wygrywał bieg za biegiem, by w ostatniej gonitwie ulec tylko, wtedy jeszcze czterokrotnemu mistrzowi świata, Ivanowi Maugerowi. Mimo porażki Brytyjczyk wywalczył największą liczbę punktów i po raz kolejny na Stadionie Śląskim słuchał rodzimego hymnu. Sukces smakował tym lepiej, że Brytyjczycy czekali na niego aż 14 lat! Poprzednim mistrzem z tego kraju był Peter Craven - także legenda Belle Vue Aces.

Peter Collins Podczas wyścigów kontuzjowaną nogę wyciągał do tyłu i zbierał kolejne punkty (fot Archiwum)

Pamiętnego wieczora w Chorzowie musiał smakiem obejść się Ivan Mauger, który w swoim drugim wyścigu zaliczył kosztowny defekt. Porażkę miał powetować sobie rok później w Goeteborgu. W stolicy Szwecji swoją wartość chciał także potwierdzić Ole Olsen. Mający już złote medale na koncie Duńczyk rok wcześniej nie zdołał wejść do światowego finału. Kibice oraz media czekały więc na wielką ucztę.

Zbliżającemu się finałowi IMŚ towarzyszył wzrost formy obrońcy tytułu. Brytyjczyk wyznaczył sobie kurs w stronę złotego medalu. Wszystko stanęło jednak pod znakiem zapytania w ułamkach sekund. Na domowym torze Collins zaliczył tragiczny w skutkach upadek. Jak pisze David Boardman, zawodnik doznał złamania kości udowej, a jego mięśnie i ścięgna zostały poszarpane. Przeciętny człowiek w takiej sytuacji potrzebowałby kilkunastu tygodni, o ile nie miesięcy, na dojście do pełnej sprawności. Collins pokazał jednak prawdziwe wariactwo. Na własne życzenie wypisywał się ze szpitala, a na miejsce rozgrywania zawodów poleciał prywatnym odrzutowcem właściciela Belle Vue Aces.

Srebrny but

Poruszającemu się o kulach mężczyźnie obserwatorzy nie dawali żadnych szans na sukces. Do końca sądzono, że zamiast Brytyjczyka wystartuje pierwszy z rezerwowych zawodników. Stało się jednak inaczej. Jak wspomina Adam Jaźwiecki, dla Brytyjczyka wykonano specjalny but, w którym stanął na starcie. Choć warunki rywalizacji były dla niego najgorszymi z możliwych - ulewa spowodowała, że na torze powstała gęsta maź, Collins jechał znakomicie. Podczas wyścigów kontuzjowaną nogę wyciągał do tyłu i zbierał kolejne punkty. Ostatecznie zgromadził ich aż trzynaście. Stanął na drugim stopniu podium. Przedzielił dwie żużlowe ikony - złotego Maugera i brązowego Olsena.

Niespełna trzy tygodnie później znów pojechał świetnie i poprowadził Brytyjczyków do tytułu Drużynowych Mistrzów Świata. Wcześniej, w 1977 roku Collins odniósł też sukces na domowym torze. Wraz z Malcolmem Simmonsem zdeklasował resztę świata w parowych mistrzostwach. W kolejnych latach do pamiętnego złota dołożył jeszcze trzy triumfy - każdy odniósł w duecie z innym zawodnikiem!

Cdn.

PS. Kompletny tekst o życiu Petera Collinsa możecie przeczytać już teraz. Znajdziecie go w majowym numerze Magazynu Żużel, naszej cyfrowej gazecie wydawanej w pliku pdf. Ten numer i wszystkie archiwalne dostępne są za darmo dla osób, które zapisały się do naszego bezpłatnego newslettera. Można się do niego zapisać TUTAJ

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%