Witold Skrzydlewski, twórca i szef Orła Łódź (aktualnie nie pełni funkcji prezesa i nie ma go w zarządzie klubu) będzie domagał się kary dla trenera Lecha Kędziory, który zmienił pracodawcę. Zapowiada, że mu nie odpuści.
Lech Kędziora przeniósł się na Górny Śląsk i od nowego sezonu ma pracować w PGG ROW Rybnik. Zrobił tak, mimo że - jak twierdzi Witold Skrzydlewski - posiadał ważny kontrakt z Orłem Łódź.
- Mieliśmy ustalone, że naszą drużynę w tym roku poprowadzi dwóch trenerów, Lech Kędziora i Adam Skórnicki. Kędziora poszedł do Rybnika i mam do niego żal. Obiecał, że wszystkiego dopilnuje - relacjonuje Witold Skrzydlewski.
Jak się okazało, Kędziora jakiś czas temu mówił Skrzydlewskiemu, że ma możliwość podjęcia pracy poza żużlem i miał wyjechać za granicę. Tymczasem, i to chyba przelało czarę goryczy, trener przeprowadza się do Rybnika. Beniaminek ekstraligi z Rybnika musiał w ekspresowym tempie znaleźć szkoleniowca. Stało się tak, bo Piotr Świderski rezygnuje z pracy w PGG ROW.
Skrzydlewski chce zgłosić zaistniała sytuację do Głównej Komisji Sportu Żużlowego i domagać się kary finansowej.
- Nie popuszczę, ani Kędziorze, ani Tobiaszowi Musielakowi i Kaiowi Huckenbeckowi - odgraża się Skrzydlewski, który będzie szukał sprawiedliwości u władz GKSŻ i Polskiego Związku Motorowego.
Tobiasz Musielak przeniósł się z łódzkiego klubu do Apatora Toruń. Poinformował o tym, gdy miał ważną umowę z Orłem i przed ważnym meczem, rewanżem barażowym z PSŻ Poznań. Podobnie uczynił Huckenback. Orzeł Łódź nałożył na Musielaka karę finansową 350 tys. zł, natomiast na Huckenbecka - 250 tys. zł. Żużlowcy nie przyjęli kar. 9 marca decyzję w tej sprawie ma podjąć Trybunał Polskiego Związku Motorowego.
fot.Orzeł Łódź
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz