Darcy Ward był ostatnio gościem w programie “This is speedway” w TV nSport+. Australijczyk opowiadał o sportowej karierze i życiu codziennym. Zdradził też kilka ciekawych szczegółów ze swojej kariery. Między innymi opowiedział o swojej potężnej niechęci do… zielonego koloru.
Od ponad 5 lat, po wypadku na torze, w którym uszkodził kręgosłup, Darcy jest przykuty do inwalidzkiego wózka. Ten wypadek przerwał świetnie rozwijająca się karierę. Ward przyznał, że bardzo brakuje mu ścigania na żużlu. Bardzo miło wspomina starty w Toruniu i miejscowy klub. Jeździł nie tylko w Toruniu, ale też w Wybrzeżu Gdańsk i w zielonogórskim Falubazie. To właśnie będąc reprezentantem klubu z grodzie Bachusa uległ wypadkowi.
Obecnie Darcy Ward z żoną Lizzie mieszkają w Gold Coast w Australii. Były żużlowiec przyjaźni się, utrzymuje kontakty z wieloma zawodnikami, działaczami i promotorami speedwaya.
W programie “This is speedway” opowiedział m. in. dlaczego opuścił szeregi toruńskich “Aniołów”. Potwierdził to o czym wtedy było głośno – chciał uratować przyjaciela Chrisa Holdera, który mógł stracić miejsce w toruńskim zespole. Ward był wtedy w tak dobrej formie, że mógł pozwolić sobie na zmianę otoczenia i do tego jeszcze przebierał w ofertach.
Australijczyk po latach zdradził jeszcze jedną ciekawostkę. jak się okazuje, bardzo nie lubił zielonego koloru. Kiedyś przed zawodami (Speedway Grand Prix w Kopenhadze) dostał w prezencie nowe, zielone skarpetki. Żużlowiec był bardzo zaskoczony, bo był pewien, że najbliżsi z jego otoczenia dobrze wiedzą, że zielone nie sprawi mu radości.
– Gdy zobaczyłem zielone skarpetki, od razu dzwoniłem do swoich mechaników i prosiłem, żeby przywieźli inne. Skarpetki podmienili i wszystko było dobrze – śmieje się Darcy Ward.
Ward dzisiaj już nie przywiązuje tak dużej wagi do koloru, w szczególności zielonego, jak to było kiedyś, gdy liczyły się takie detale. Zastanawiamy się, jak bardzo musiał być zaskoczony Ward, gdy zmieniając pracodawcę w polskiej lidze przechodził do Zieloenj (!) Góry i jako zawodnik Falubazu musiał startować w zielonym (!) kombinezonie