Zawirowania transferowe z udziałem Jasona Doyle`a, mamy nadzieję, znalazły finał i w końcu wszyscy będą zadowoleni. Ale w grudniu Australijczykowi nie było do śmiechu. Poszukiwanie nowego klubu przypominało jazdę na rollercoasterze.
Nie chcieli go w Częstochowie i wrócił do Torunia, ale tylko na chwilę. Kontrakt ze szwedzkim Vastervik rozsypał się, jak domek z kart. Załapał się do Swindon, które wycofało się z ligi. Australijczyk miał mętlik w głowie.
Australijczyk doświadczył na własnej skórze, jak ciężko osiągnąć dobre wyniki w pandemii. Rok 2020 dał mu ostro w kość. Dopiero w drugiej części skróconego sezonu zaczął łapać odpowiedni rytm. Jeździł na miarę oczekiwań, bo wcześniej zawodził i punktował w kratkę. W 2020 roku miał o połowę mniej startów, niż w poprzednich latach.
Ciąg dalszy tekstu pod materiałem video:
Doyle zamieszkał w Częstochowie. Tymczasem, jego żona Emily została w domu w angielskim Norfolk. Przez kilka miesięcy mieli kontakt tylko telefoniczny i internetowy.
Angielski styl życia
- Myślałem, że sytuacja z zakazami potrwa kilka tygodni i będę mógł wrócić z powrotem do Wielkiej Brytanii. Fakt, że jednak nie mogę wrócić, okazało się dla mnie szokiem. - Brakowało mi angielskiego stylu życia. Przebywanie w Polsce jest w porządku, ale przez jeden czy dwa dni, gdy startujesz w zawodach i wracasz do siebie, do domu. Samo życie w Polsce nie było idealne, brakowało najbliższych, rodziny - wyznał Jason Doyle reporterowi ze Speedwaygp.com.
W grudniu Australijczykowi nie było do śmiechu (fot. Magazyn Żużel/Mariusz Cwojda)
Dlatego mistrz świata z 2017 roku zaraz po zakończeniu sezonu wziął na tapetę swoja żużlowa przyszłość. Australijczyk musiał pożegnać się z Włókniarzem Częstochowa. Żużlowiec był wypożyczony z Apatora Toruń, więc musiał wrócić do grodu Kopernika. Tam dowiedział się, że nie pasuje do koncepcji składu. Zaczął rozglądać się na rynku i dostał ofertę z Unii Leszno. Tak się złożyło, że mistrzowie Polski musieli przemeblować kadrę. Sytuacje wymusił transfery Dominika Kubery (do Motoru Lublin) i Bartosza Smektały (do Włókniarza).
Doyle dogadał się w Lesznie, podpisał kontrakt i odetchnął z ulgą. Jak sam przyznał, dobrze trafił - do najlepszej drużyny w naszym kraju. I zaczął realizować pozostałe plany, czyli starty poza Polską. Jak większość zawodników startujących w PGE Ekstralidze, musiał wybierać - liga angielska, czy szwedzka, a może duńska lub niemiecka. Według nowego regulaminu mógł wybrać tylko jedną propozycję.
Dziwna sytuacja, ja tego nie rozumiem. Jak można komuś zakazać pracy, gdy chce pracować, realizować się, mieć pasję i zarabiać pieniądze - chwyta się za głowę "Doyley".
Miał dograną Szwecję
Doyle jeszcze niedawno, bo pod koniec ubiegłego roku, przygotowywał się do ścigania w lidze szwedzkiej. Co więcej, podpisał kontrakt z Vastervik Speedway. Długo nie trwało i zmienił decyzję - wybrał ligę angielską. Stało się tak za sprawą nowego rozporządzenia w polskiej lidze. Decydenci z PGE Ekstraligi wprowadzili zapis w regulaminie, przekaz jasny i przejrzysty - tylko dwie ligi, nic więcej, jeśli chcesz startować w PGE Ekstralidze.
Jason Doyle w tym roku w lidze będzie reprezentował Fogo Unię Leszno oraz Dackarnę Malilla (fot. Magazyn Żużel/Mariusz Cwojda)
Jason Doyle miał rozdarte serce, gdyż musiał wybierać. Podpisał kontrakt z angielskim Swindon i przeprosił kierownictwo Vastervik Speedway. Do startów w Anglii namówił go jeden ze sponsorów. Poza tym, Australijczyk mieszka niedaleko Norwich, w hrabstwie Norfolk - ok. 300 kilometrów od Swindon. Dlatego od razu zadeklarował, że starty w Premiership mają pierwszeństwo.
Gdy wydawało się, że sytuacja zaczyna się normować i nowy regulamin funkcjonować, Swindon zaskoczyło wszystkich, ogłaszając że w tym roku w lidze nie wystartuje. Doyle nagle został na lodzie. Co miał robić? W Vastervik już go nie chcieli, mają skompletowany zespół. Dla Australijczyka drzwi zostały zamknięte.
Wrócił kierunek - Skandynawia
- Doyle był naszym pierwszym wyborem, ale go rozumiemy, gdy zdecydował się na starty w Polsce i Anglii. Mieszka na wyspach i tam ma swoją rodzinę - mówi Morgan Andersson, menadżer Vastervik Speedway i uzasadnia, że gdyby Australijczyk zgłosił się kilka dni wcześniej, to była szansa wrócić do rozmów. - Dzisiaj już mamy nowego zawodnika. Kadra Vastervik 2021 została skompletowana (na miejsce Doyle`a wskoczył Artiom Łaguta).
Ciąg dalszy tekstu pod materiałem video:
Były mistrz świata wykonał kilka telefonów, szukając zatrudnienia. I znalazł. Co ciekawe, pomógł mu Morgan Andersson. Doyle będzie jeździł w Dackarnie Malilla.
- Jest jednym z najlepszych zawodników na świecie i prawdziwą maszyną do zdobywania punktów - uważa Mikael Teurnberg, menadżer Dackarny Malilla.
Doyle był zawodnikiem Dackarny w 2015 roku. Teurnberg pamięta go jeszcze, gdy zdobywał medale w lidze szwedzkiej, w tym tytuł mistrzowski z Rosspigarną Hallstavik. Teurnberg nie ma wątpliwości, że Dackarna zrobiła bardzo dobry interes, podpisując kontrakt z zawodnikiem światowego formatu.
- Posiadamy zespół, który może walczyć o złoto mistrzostw Szwecji. "The Ducks" od wielu lat mają drużynę z dobrymi zawodnikami - "Magic" (Maciej Janowski), Patryk Dudek i Greg Hancock, ale nie udało się im przejść całej drogi, by spełnić marzenia władz klubu i kibiców. Bardzo fajnie będzie współtworzyć drużynę razem z "Magickiem". Nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji razem startować i mam nadzieję, że w tym roku możemy zrobić dobry wynik - mówi Jason Doyle.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz