Mateusz Bartkowiak urodził się 7 lutego 2003 roku w Drezdenku. Mimo młodego wieku przeszedł ma już za sobą groźne kontuzje, które mocno wyhamowały jego karierę.
Mateusz Bartkowiak rozpoczął przygodę z żużlem od startów na minitorze w Wawrowie. W 2018 roku został indywidualnym wicemistrzem świata w klasie 250 cc. Podczas zawodów rozegranych w Toruniu uległ tylko Niemcowi Benowi Ernstowi. W tym samym roku zdał licencję żużlową na "pięćsetce" w barwach Stali Gorzów.
W 2019 roku miał już prawo jeździć w PGE Ekstralidze. Jego debiut w najlepszej żużlowej lidze świata nastąpił 5 kwietnia w wyjazdowym meczu z Włókniarzem Częstochowa. Bartkowiak w dwóch startach nie wywalczył punktów. Błysk swojego talentu młodzieżowiec Stali pokazał trzy tygodnie później. Podczas meczu w Lesznie zdobył pierwsze punkty w meczu ligowym i to w dodatku w świetnym stylu. Wygrał jeden wyścig, nie dając się wyprzedzić Piotrowi Pawlickiemu i Dominikowi Kuberze.
Mateusz Bartkowiak nabierał cennego doświadczenia i solidnie prezentował się na torze. W sierpniu przytrafiła mu się jednak pierwsza poważna kontuzja. Złamał dwa żebra po upadku z Kacprem Pludrą podczas turnieju DMPJ w Lublinie.
Prawdziwy koszmar nastąpił jednak rok później. Sezon opóźnił się z powodu pandemii koronawirusa, a Bartkowiak nie miał zbyt wielu okazji, by wyjechać na tor. Wszystko było spowodowane kolejnym upadkiem, w którym ponownie brał udział Kacper Pludra. Podczas lipcowej rundy Ligi Juniorów Bartkowiak zbił płuco, doznał wstrząśnienia mózgu, a co najgorsza pękły mu dwa kręgi.
Na tor powrócił w październiku, by sezon zakończyć treningiem. Na sezon 2021 przeniósł się do GKM-u Grudziądz w ramach wypożyczenia po długiej sadze transferowej. Przy ulicy Hallera Bartkowiak spełniał swoje zadanie i punktował głównie w wyścigach juniorskich. Gdy wydawało się, że jego dyspozycja stale rośnie, to on znów nabawił się kontuzji. Tym razem złamał kość lewego śródstopia podczas turnieju Zaplecza Kadry Juniorów.
Mateusz Bartkowiak z pewnością ma talent do żużla, ale gdy tylko się rozpędza, to nawiedzają go niezwykle groźne kontuzje. Można gdybać, w którym miejscu byłby zawodnik, gdyby nie przytrafiały mu się urazy.
JTNDc2NyaXB0JTIwYXN5bmMlMjBzcmMlM0QlMjJodHRwcyUzQSUyRiUyRnBhZ2VhZDIuZ29vZ2xlc3luZGljYXRpb24uY29tJTJGcGFnZWFkJTJGanMlMkZhZHNieWdvb2dsZS5qcyUyMiUzRSUzQyUyRnNjcmlwdCUzRSUwQSUzQyEtLSUyMEFEU0VOU0UzJTIwLSUyMHBvZCUyMHBvc3RlbSUyMC0tJTNFJTBBJTNDaW5zJTIwY2xhc3MlM0QlMjJhZHNieWdvb2dsZSUyMiUwQSUyMCUyMCUyMCUyMCUyMHN0eWxlJTNEJTIyZGlzcGxheSUzQWJsb2NrJTIyJTBBJTIwJTIwJTIwJTIwJTIwZGF0YS1hZC1jbGllbnQlM0QlMjJjYS1wdWItOTQ4NDc5Njc2NDE3MTY1MCUyMiUwQSUyMCUyMCUyMCUyMCUyMGRhdGEtYWQtc2xvdCUzRCUyMjI2MzM1NDk0MjUlMjIlMEElMjAlMjAlMjAlMjAlMjBkYXRhLWFkLWZvcm1hdCUzRCUyMmF1dG8lMjIlMEElMjAlMjAlMjAlMjAlMjBkYXRhLWZ1bGwtd2lkdGgtcmVzcG9uc2l2ZSUzRCUyMnRydWUlMjIlM0UlM0MlMkZpbnMlM0UlMEElM0NzY3JpcHQlM0UlMEElMjAlMjAlMjAlMjAlMjAoYWRzYnlnb29nbGUlMjAlM0QlMjB3aW5kb3cuYWRzYnlnb29nbGUlMjAlN0MlN0MlMjAlNUIlNUQpLnB1c2goJTdCJTdEKSUzQiUwQSUzQyUyRnNjcmlwdCUzRQ==
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz