Martin Smolinski urodził się 6 grudnia 1984 roku. Niemiec jest jednym z wielu, który w żużlu doświadczył sporego sukcesu, ale także bólu i cierpienia. Gdy już sporo osób go skreślało, wrócił na tor i pokazał klasę.
Martin Smolinski to zawodnik, który w trakcie jednego roku kalendarzowego sprokurował tyle wydarzeń, że można by było z tego stworzyć film. Mowa o sezonie 2013. Niemiec sensacyjnie zakwalifikował się do cyklu Grand Prix, ale również sporo nabroił.
W polskiej lidze w barwach KSM-u Krosno odjechał tylko dwa mecze. Wielokrotnie nie występował w meczach, ponieważ tłumaczył to spotkaniami ze sponsorami. Nawet, gdy ich nie miał, to i tak nie przyjeżdżał na ligę, bo twierdził, że musi wypocząć przed innymi zawodami. Klub postanowił na niego nałożyć 100 tys. kary.
Polska liga raczej nie wywoływała wówczas uśmiechu na twarzy niemieckiego zawodnika. Większość przygód z rozgrywkami w naszym kraju była dla niego nieudana, ale inaczej sprawy miały się na arenie międzynarodowej. W 2014 roku Smolinski miał być najsłabszym zawodnikiem w stawce Grand Prix, a on wygrał pierwszą rundę w Auckland. W finale na dystansie wyprzedził Nickiego Pedersena i Krzysztofa Kasprzaka. Do dziś to jedna z największych sensacji w historii cyklu Grand Prix. Później Niemiec spisywał się solidnie, ale nie utrzymał się w cyklu, kończąc sezon na 12. miejscu.
Do elity wrócił w 2017 roku. Odjechał kilka rund jako rezerwowy, ale wiodło mu się słabo. Trzy lata później miał jeździć wśród najlepszych w pełnym wymiarze rundowym. Otrzymał bowiem od organizatora cyklu Grand Prix stałą dziką kartę. Los zabrał jednak Smolinskiemu rywalizację o indywidualne mistrzostwo świata i prawie zmusił go do zakończenia kariery.
W maju 2020 roku Niemiec musiał myśleć tylko o swoim zdrowiu. Podczas treningu motocrossowego zaliczył upadek, w wyniku którego złamał biodro, a na dodatek zaraził się infekcją MRSA (odporność i brak wrażliwości na antybiotyki). Smolinski musiał poddać się operacji. Zadziwiające jest to, że na tor wrócił już dwa miesiące później. Prawdziwy test jego zdrowia miał jednak nastąpić podczas kolejnego pełnego sezonu.
W 2021 roku Smolinski przypomniał sobie o występach w polskiej lidze w szerzej perspektywie, lecz głównie ze względu na Trans MF Landshut Devils, które debiutowało w rozgrywkach w naszym kraju. To właśnie w tym klubie podpisał kontrakt i poprowadził go do sensacyjnego awansu do eWinner 1. ligi.
Niemiec przezwyciężył wszystkie problemy i już szykuje się do kolejnego sezonu, w którym ponownie będzie reprezentował zespół z Landshut.
JTNDc2NyaXB0JTIwYXN5bmMlMjBzcmMlM0QlMjJodHRwcyUzQSUyRiUyRnBhZ2VhZDIuZ29vZ2xlc3luZGljYXRpb24uY29tJTJGcGFnZWFkJTJGanMlMkZhZHNieWdvb2dsZS5qcyUyMiUzRSUzQyUyRnNjcmlwdCUzRSUwQSUzQyEtLSUyMEFEU0VOU0UzJTIwLSUyMHBvZCUyMHBvc3RlbSUyMC0tJTNFJTBBJTNDaW5zJTIwY2xhc3MlM0QlMjJhZHNieWdvb2dsZSUyMiUwQSUyMCUyMCUyMCUyMCUyMHN0eWxlJTNEJTIyZGlzcGxheSUzQWJsb2NrJTIyJTBBJTIwJTIwJTIwJTIwJTIwZGF0YS1hZC1jbGllbnQlM0QlMjJjYS1wdWItOTQ4NDc5Njc2NDE3MTY1MCUyMiUwQSUyMCUyMCUyMCUyMCUyMGRhdGEtYWQtc2xvdCUzRCUyMjI2MzM1NDk0MjUlMjIlMEElMjAlMjAlMjAlMjAlMjBkYXRhLWFkLWZvcm1hdCUzRCUyMmF1dG8lMjIlMEElMjAlMjAlMjAlMjAlMjBkYXRhLWZ1bGwtd2lkdGgtcmVzcG9uc2l2ZSUzRCUyMnRydWUlMjIlM0UlM0MlMkZpbnMlM0UlMEElM0NzY3JpcHQlM0UlMEElMjAlMjAlMjAlMjAlMjAoYWRzYnlnb29nbGUlMjAlM0QlMjB3aW5kb3cuYWRzYnlnb29nbGUlMjAlN0MlN0MlMjAlNUIlNUQpLnB1c2goJTdCJTdEKSUzQiUwQSUzQyUyRnNjcmlwdCUzRQ==
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz