Janusz Kołodziej: „Kamień z serca spadł, aż zadudniło"

- Kamień z serca spadł, aż zadudniło" - mówił "Magazynowi Żużel" po meczu z ZOOleszcz GKM Grudziądz kapitan leszczyńskich "Byków" Janusz Kołodziej. Czy wiecie, jak Janusz Kołodziej ma na drugie imię? Takie skojarzenie miał żużlowiec, gdy trząsł się przed zawodami o kadrę zespołu zdziesiątkowaną kontuzjami i przede wszystkim o wynik w konfrontacji z Grudziądzem.

[ZT]30562[/ZT]

- Cały tydzień przygotowywaliśmy się jak najlepiej, przezywaliśmy. W każdy dzień nerwy i mam wrażenie, że w tej sytuacji na drugie imię mógłbym mieć galareta. Dzisiaj każdy bieg był dla mnie bardzo nerwowy, bo wiedziałem jaka jest waga zawodów. Wiedzieliśmy, że nasi kontuzjowani koledzy mogą nas wspomóc, ale nie wiedzieliśmy w jakiej będą dyspozycji - tłumaczy "Koldi" kapitan leszczyńskich "Byków", dodając: - Nasza cała drużyna pojechał najlepiej jak mogła! Jesteśmy bardzo szczęśliwi, cieszymy się jak dzieci.

Jesteśmy na Google News. Bądź na bieżąco! 

Zanim Unia i GKM stanęli do walki, znali już wynik meczu w Krośnie, gdzie Platinum Motor rozgromił miejscowe Wilki.

[ZT]30557[/ZT]

-Wychodząc z domu widziałem, co dzieje się w Krośnie. Jeszcze dodatkowo spojrzałem sobie, jaki wynik mieliśmy w Grudziądzu w pierwszej rundzie. Gdyby nam nie szło, to jakiego wyniku musimy bronić, żeby walczyć o bonus - dodaje Kołodziej.

[WIDEO]744[/WIDEO]

"Koldi" przeciwko GKM pojechał znakomite zawody. Jak sam przyznał, zepsuł jeden swój bieg, ale przewaga punktowa była wystarczająca. Najważniejsze dla Kołodzieja i Unii było zwycięstwo, które zadziałało jak tlen podany nieprzytomnemu po serii ciężkich meczów w osłabionym składzie.

Przed Fogo Unia w rundzie zasadniczej jeszcze dwa mecze - u siebie z Betard Spartą Wrocław i na wyjeździe z Cellfast Wilkami Krosno.