Za chwilę zacznie kręcić się karuzela pod tytułem Grand Prix. Pierwsze zawody już 18 maja w Warszawie i cieszę się, że szansę dostał Bartek Smektała. Dla niego to wyróżnienie i okazja pokazania się w światowej elicie. Nie jestem zaskoczony, że to właśnie Bartek otrzymał tak zwaną dziką kartę. Jest mistrzem świata juniorów i cały czas rozwija swój talent. Poprzez start w Grand Prix może sporo zyskać - bez względu na wynik, jaki osiągnie. Zebrane doświadczenia w tak mocnej stawce są bezcenne.
Trochę żałuję, że nie mogę wybrać się na zawody do stolicy. Następnego dnia mamy ligowy mecz w Krakowie. Muszę zostać na miejscu, by dopilnować szczegółów. Pozostaje mi telewizyjna transmisja i na pewno z niej skorzystam. Na Narodowym wystartuje nie tylko Bartek, ale również Janusz Kołodziej. Dla Janusza to będzie drugie podejście w Grand Prix IMŚ. Uważam, że Janek osiągnie lepsze wyniki niż w 2011 roku, gdy debiutował w światowej elicie. Teraz jest bardziej dojrzałym żużlowcem. Osiem lat temu miał feralny wypadek na leszczyńskim torze, który, niestety, miał wpływ na dyspozycję w kolejnych turniejach.
Nie zastanawiałem się, kto w tym roku będzie faworytem rywalizacji o tytuł mistrza świata. W lidze bardzo dobrze wygląda Tai Woffinden. Na pewno będzie mocny. Ale z drugiej strony, już nieraz przekonaliśmy się, że dobre wyniki w lidze nie gwarantują sukcesu w Grand Prix. Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko uzbroić się w cierpliwość. Inauguracja GP tuż-tuż.
Roman Jankowski
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz