Chcieli nas ukarać i to im się udało

Powiem publicznie i się tego nie wstydzę, że nie oglądałem "Speedway of Nations". Nie oglądałem w tym roku ani w poprzednim sezonie. Dlaczego? Bo nudzi mnie formuła tych zawodów. Niby są to drużynowe mistrzostwa świata, niby mistrzostwa świata w jeździe parami a tak naprawdę, nie wiadomo, co z czym zostało podane. Dwa dni - ponad 40 biegów. Komu potrzebne aż tyle ścigania w jeden weekend?

Jestem za starą formułą drużynowych mistrzostw świata. W finale startują cztery najlepsze zespoły, każdy składa się z czterech zawodników i jednego rezerwowego. To były prawdziwe zawody - "drużynówka", której mi brakuje. To nie jest tylko moja opinia. Rozmawiam z kibicami i wiem, że mają na ten temat podobne zdanie. Ktoś wymyślił "Speedway of Nations" i pchał projekt na siłę, tłumacząc, że nie wszystkie krają posiadają odpowiednią liczbę zawodników, by stworzyć 4-5 - osobową reprezentację.

Dlatego trzeba było zmienić regulamin, dopasować do możliwości i potrzeb. Wstyd! Takie działania stanowią potwierdzenie bezradności władz zarządzających żużlem na świecie. Niech decydenci lepiej zadbają o szkolenie, by każda reprezentacja miała wystarczającą liczbę zawodników. Podupadającą kondycję światowego żużla powinniśmy leczyć, a nie uciekać od problemu. Najłatwiej zmienić regulamin i czekać, co się wydarzy. Zapewniam, że nic dobrego.

Ja mam swoje zdanie na temat drużynowych mistrzostw świata i go nie zmieniam. Pozwolicie Państwo, że się nim podzielę. Otóż Polska mogłaby wystawić przynajmniej dwie równorzędne drużyny narodowe, czego niektórzy nie mogą strawić, gdyż pozostałe kraje mają kłopot ze skompletowaniem czterech zawodników. Biało - Czerwoni prawdopodobnie nie schodziliby z podium przez kolejne sezony i śmiem twierdzić, że zdominowaliby speedway na długie lata. Działacze FIM wpadli na genialny pomysł. Trzeba było nam utrzeć nosa i stworzyli "SoN". Wystarczy dwóch zawodników plus rezerwowy. Zabawa trwa dalej. Od dwóch lat Polska nie zdobywa złotego medalu. Chcieli nas ukarać i to im się udało.

Jan Krzystyniak