Zamknij

Mistrz i jego talia asów

15:30, 09.05.2019 Aktualizacja: 17:54, 17.08.2020
Skomentuj

- U żużlowców cenię charyzmę, waleczność na torze i determinację w dążeniu do celu. Kilku takich gości spotkałem na swojej drodze i na pewno wziąłbym ich do drużyny. To banda wariatów pozytywnie zakręconych - deklaruje Tony Rickardsson, sześciokrotny mistrz świata.

 

Leigh Adams

Mój przyjaciel i kumpel. Byliśmy w jednej drużynie i muszę powiedzieć, że drugiego tak dobrego ligowca można szukać ze świecą. Jeździliśmy w Masarnie Avesta. Jego spokój w czasie zawodów potrafił ukoić pozostałych zawodników w zespole. Podchodził do swoich obowiązków ze spokojem, chociaż w środku często się gotowało. Atakował na torze, gdy wiedział, że akcja zakończy się powodzeniem. Może dlatego omijały go kontuzje. Właściciele wielu klubów chcieli go mieć w swojej drużynie, bo był gwarancją dobrych wyników.

 

 

Hans Nielsen

Za Hansem nigdy specjalnie nie przepadałem, gdy musieliśmy ze sobą rywalizować. Nikt nie lubi przegrywać. Ja też taki jestem i Hans potrafił mnie przetrzepać. Znając jego sportową klasę wiele czerpałem z jego jazdy, techniki i przygotowania do zawodów, oglądając telewizyjne powtórki. Był perfekcjonistą. Miał świetne starty. Nawet odklejając przednie koło od nawierzchni, potrafił balansem ciała spowodować, że motor nie tracił mocy i prędkości. Duńczycy w latach 80. i 90. wymiatali na świecie. Jak spojrzymy w statystyki, to nic tylko wstać i bić im brawo. Rozgrywaliśmy z nimi towarzyskie mecze, bo jesteśmy sąsiadami i mieliśmy blisko. Tych pojedynków trochę ze sobą stoczyliśmy.

 

 

Erik Gundersen

Z Duńczykami często mierzyłem się i doceniając ich klasę muszę sięgnąć po kolejnego asa z ich złotej drużyny. Erik to był wzór do naśladowania. Gdyby nie kontuzja, mógł przez wiele lat być królem speedwaya. Wyścigi z jego udziałem oglądałem z wypiekami na twarzy. W latach 90. mieliśmy stare porachunki z sąsiadami. Nigdy jednak nie przekraczaliśmy granicy fair play. Pamiętam swój pierwszy finał światowy w 1991 roku. Duńczycy mieli szansę zająć wszystkie miejsca na podium. "Jano" Pedersen był tego dnia poza zasięgiem rywali. Udało mi się przedzielić Duńczyków. Zająłem drugie miejsce. Za mną byli Nielsen i Tommy Knudsen.

 

Per Jonsson

Jest cztery lata starszy ode mnie, więc spotykaliśmy się na zawodach. Razem jeździliśmy w reprezentacji, a na krajowym podwórku walczyliśmy o medale. Kiedyś w Linkeoping okładaliśmy się jak gladiatorzy, rywalizując o tytuł indywidualnego mistrza Szwecji. Per jeździł dla Gettingarny Sztokholm. Ja byłem zawodnikiem Halstavik. Podium tego dnia wyglądało imponująco. Per stanął najwyżej. Po bokach Henka Gustafsson i moja osoba. Nie mam pamięci do wyników, ale chyba dwa lub trzy razy zdobyliśmy wicemistrzostwo świata w rywalizacji drużynowej.

 

Henka Gustafsson

Henka Gustafsson

Nie mogło go zabraknąć w moim teamie. Chociażby dlatego, że zawsze można było na nim polegać. Nigdy nie został mistrzem świata, chociaż miał predyspozycje do osiągnięcia szczytów. Bardzo dobry technik, waleczny i skuteczny. Miał jednak dystans do tego, co robi. Bardziej cenił widowisko i radość kibiców niż indywidualne osiągnięcia. Poza tym potrafił zadbać o atmosferę. Piwko po zawodach jeszcze nikomu nie zaszkodziło. Potrafiliśmy się zabawić. Henka jak się nakręcił, to następnego dnia miał taki power do walki, że mógłby obdzielić nim pół drużyny.

 

Tomasz Gollob

Cenię go za determinację w dążeniu do celu. Przebojem wdarł się do światowej elity. Trochę trwało, aż zdobył złoty medal, ale w pełni zasłużenie. Chłopak obdarzony wielki talentem. Pamiętam jego akcje na bydgoskim torze. Nikt nie potrafił ich powtórzyć. Tomasz posiada sportowy charakter i jestem przekonany, że po wypadku i ciężkiej kontuzji stanie na własnych nogach. On się nie podda. Zawsze ceniłem i podziwiałem jego nieustępliwość. W mojej drużynie marzeń miałby szczególne miejsce. Dzięki jego obecności w zespole moglibyśmy liczyć na dużą frekwencję kibiców. Gollob na każdym stadionie na świecie przyciągał na trybuny najliczniejszą publikę. Większość stanowili fani z Polski. Pamiętam, jak przyjeżdżali za Gollobem do Pragi albo do Skandynawii.

 

Jimmi Nilsen

Miałbym jeszcze kilku kandydatów do drużyny, bo nie ma w niej Amerykanów, Anglików i jeszcze wielu świetnych żużlowców, z którymi miałem przyjemność startować. Jimmi będąc zawodnikiem wiedział o speedwayu więcej, niż się komuś może wydawać. Może trochę pozostawał w cieniu, ale był bardzo dobrym żużlowcem. Niektórzy twierdzą, że trochę niedoceniany. Bardzo przydatny w zespole. Duża wiedza i ogromne doświadczenie.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%