-To był zwyczajny przekręt, próba oszustwa - mówi Emil Sajfutdinow o pewnym wydarzeniu z jego kariery.
Emil mając 10 lat już brał udział w pokazowych jazdach na zawodach pomiędzy biegami. Rok później debiutował w zawodach na mini- żużlu. Mając 12 lat trafił do klubu Mega Lada Togliatti. Został rzucony na głęboką wodę - bez rodziców i bliskich. Musiał sobie radzić z dala od domu.
Propozycja od szejka
Dzisiaj jest brązowym medalistą indywidualnych mistrzostw świata, gwiazdą polskiej ligi i jednym z najlepszych żużlowców na świecie. Emil Sajfutdinow był gościem programu "Przygody Przedsiębiorców" na kanale You Toube, gdzie opowiedział o kilku sytuacjach w swojej karierze, niekoniecznie związanych z bezpośrednią rywalizacją na torze.
-Ktoś chciał nas oszukać - mówi Emil Sajfutdinow (fot. Magazyn Żużel)
Po zdobyciu pierwszego tytułu mistrza Europy zgłosił się do Sajfutdinowa ktoś z Izraela. Poinformował menadżera żużlowca, że szejk, którego reprezentuje, oglądał zawody w Eurosporcie i bardzo mu się spodobał żużel i jazda Sajfutdinowa. Dlatego chciał nawiązać współpracę w celach sponsorskich. Sajfutdinow i jego menadżer nie dowierzali. Pomyśleli, że to żart. Ale ostatecznie menadżer wysłał e-maila. Napisał w nim, że "potrzebujemy dwa miliony dolarów".
I co się wydarzyło dalej?
- Odpisali, że okej. Zaproponowali spotkanie. Podali datę i miejsce - pod koniec sezonu w październiku w hotelu w Mediolanie. Cieszyliśmy się, że taki sponsora jest zainteresowany, bo wiadomo, że od początku mojej kariery było ciężko. Ciągle szukam sponsorów w Rosji, a tu nagle pojawia się szejk gotowy do współpracy - relacjonuje Emil Sajfutdinow.
Szło o prowizję
Doszło do spotkania w Mediolanie. Przedstawiciel firmy z Izraela opowiadał o szejku, o helikopterach, że będą mogli z nich korzystać, zarówno żużlowiec jak i jego team.
- Przedsiębiorca z Izraela zaproponował, że od dwóch milionów dolarów proponowanego sponsoringu mamy zapłacić 100 tysięcy euro prowizji. Zgodziliśmy się. Po powrocie do Polski przygotowaliśmy pieniądze na prowizję, część nawet pożyczyliśmy. I zaczęliśmy się zastanawiać, czy nas nie oszukają.
- Dlatego zaproponowaliśmy, żeby nam przelali pieniądze i my z tej kwoty przekażemy umówioną prowizję. Druga strona chyba zorientowała się, że ich rozszyfrowaliśmy. Zniknęli, powyłączali telefony. To był zwyczajny przekręt, próba oszustwa - kończy Sajfutdinow.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz