Jason Doyle jest jednym z pechowców obecnego sezonu, Ubiegły miał w dużej mierze stracony. Teraz, po upadku w Grand Prix na Stadionie Narodowym też czeka go przerwa. Wiemy jednak, że nie doszło do złamania nogi, o co pierwotnie były podejrzenia.
[ZT]37487[/ZT]
Na tym jednak kończą się dobre informacje dla jego klubu, czyli Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. Z jednej strony okazało się, że złamania nie ma i w klubie odetchnęli, ale z drugiej strony dobrze też nie jest, bo okazuje się, że doszło do zwichnięcia. Kości nastawiono i zawodnik został wypisany ze szpitala, ale nie oznacza to, że Australijczyk już, za chwilę będzie gotowy do jazdy. Czeka go niestety przerwa. Ile potrwa dokładnie nie wiemy.
Optymistyczne wieści są takie, że będzie to około 3 tygodni. Mniej optymistyczna wersja zakłada, że żużlowiec mógłby wsiąść na motocykl żużlowy za około 1,5 miesiąca. Wszystko oczywiście zależy od rehabilitacji i czy nie ma innych konsekwencji, przede wszystkim od stanu torebki stawowej. Rehabilitację w pierwszym etapie Doyle przechodzi w klinice Rehasport w Poznaniu.
Wiemy, że zawodnik, który pecha miał już rok temu zrobi wszystko, by wrócić na tor jak najwcześniej. Jeden z liderów Włókniarza musi zarabiać. Wiosną musiał spłacić 400 tysięcy złotych swojemu byłemu pracodawcy - klubowi z Grudziądza, który wyłożył sporą sumę na przygotowanie do sezonu. Zawodnik doznał kontuzji na Wyspach Brytyjskich i więcej na torze w sezonie 2024 nikt już go nie widział. Teraz musi więc odbudować się finansowo, ale także sportowo.
W Warszawie po pierwszym nieudanym wyścigu wygrał kolejny i wydawało się, że jest na dobrej drodze do tego, by pojechać w półfinałach aż do feralnego wyścigu, w którym po starcie i odbiciu się od Frickea. Wtedy zawodnika „odprostowało”, co zakończyło się potężnym uderzeniem w dmuchaną bandę.
Krono-Plast Włókniarza Częstochowa czekają teraz ciężkie chwile. Zespól stracił jednego z podstawowych zawodników. Raczej za pewnik możemy przyjąć, że Australijczyka nie zobaczymy w dwóch starciach z zespołem z Zielonej Góry oraz pojedynku z Betard Spartą Wrocław. Może okazać się, że ekipa spod Jasnej Góry, która zaczęła już stawać na nogi nie zdobędzie w tych meczach punktów. To z kolei postawi drużynę w trudnym położeniu, choć nie beznadziejnym, wszak wszyscy wiemy, że będą także spotkania play-down i to one zadecydują o tym kto będzie musiał opuścić szeregi drużyn PGE Ekstraligi, a kto pojedzie w barażach.
Dodajmy, że zespół Mariusza Staszewskiego nie będzie mógł zastosować przepisu o zastępstwie zawodnika, co jeszcze bardziej komplikuje sprawę. Z drugiej strony w częstochowskim grodzie muszą się cieszyć z eksplozji formy Piotra Pawlickiego. Bez tego byłoby jeszcze trudniej. Kto wie, może ta kontuzja jeszcze bardziej zmobilizuje ekipę Lwów i uda się w najbliższych spotkaniach, pomimo przeciwności losu coś wyszarpać?
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz