Wczoraj sielanka i wypoczynek z rodziną, nagle telefon, powołanie i adrenalina szybuje na najwyższy z możliwych poziomów. Tak się zdarza, takie jest życie żużlowca.
Jaimon Lidsey wczoraj miał wolny dzień, zabrał synka i swoją partnerkę na stadion im. A. Smoczyka w Lesznie, gdzie Unia zorganizowała turniej z udziałem juniorów tzw. casting dla zdolnej młodzieży. "Jaymo" i jego najbliżsi razem z prezesem Piotrem Rusieckim obejrzeli zmagania na torze i zadowoleni wyruszyli na wypoczynek i poszukiwania relaksu.
(fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda) Jaimon Lidsey wczoraj z synkiem Eddie i swoją partnerką Darcie oraz prezesem Unii Piotrem Rusieckim oglądali zawody na "Smoku". Dzisiaj start w zawodach o mistrzostwo świata
Żużlowcowi nawet przez myśl nie przeszło, że kilkanaście godzin później sytuacja zmieni się o 180 stopni. Rano już pakował sprzęt do auta i jechał na zawody. I to zawody najwyższej rangi - debiut w Speedway Grand Prix. Wydaje się niewiarygodne, ale takie są uroki speedwaya.
W Toruniu podczas SGP pech dopadł Martina Vaculika. Słowakowi odnowiła się kontuzja. Organizatorzy po zawodach zadzwonili do pierwszego rezerwowego z listy SGP. Jest nim były mistrz świata juniorów Lidsey. Australijczyk dzisiaj zadebiutuje w zawodach o najwyższą stawkę. Z jednej strony, to duży zaszczyt. Z drugiej - zaskoczenie. Cieszyć się czy martwić? Przygotowany jest jak jest - można było to lepiej zrobić. Oby mu się powiodło - z marszu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz