Był twardym zawodnikiem i nigdy nie odpuszczał. Nawet wtedy gdy w restauracji "Hamburg" w Pradze, policjant próbował go z niej wyprowadzić. Latały krzesła, stoły i wieszaki. Wezwano policyjne posiłki.
- Roman Matousek był dla widowiska najlepszym aktorem. Kibice prawie jak publika w cyrku, przychodzili na jego popisy - wspomina czeskiego żużlowca Zdenek Schnaiderwind, który - jak sam podkreśla - miał przyjemność i nieprzyjemność rywalizować z Matouskiem na torze. Nieprzyjemność, gdyż bywało ostro, sypały się iskry. Ale Matouska mieć w swojej drużynie, to skarb.
O życiowych zakrętach Matouska, o czeskich gwiazdach czarnego sportu sprzed lat, czy się zajmują obecnie, przeczytacie na stronach sierpniowego Magazynu Żużel już w czwartek.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz