Czy najlepsza liga świata ma najlepszych sędziów świata?

Rozmowa z Markiem Wojaczkiem - byłym sędzią żużlowym

Ostatni mecz sędziował pan w 2018 roku. I od tamtej pory tak spokojnie ogląda pan sobie żużel?

Nie, nie. To na pewno nie. Minęły już trzy lata, ale na początku na pewno było mi bardzo trudno się przestawić. Teraz cały czas pełnię przecież funkcje na zawodach żużlowych. Jestem przewodniczącym jury, czy kierownikiem zawodów. To nie jest tak, że siedzę jak kibic na trybunach, jem popcorn i patrzę co tam inni krzyczą.

(fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda)

Dziś koledzy sędziowie mają jednak łatwiej. Technika, kamery i inne wynalazki....

Na pewno okoliczności i warunki pracy sędziego, są zupełnie inne niż to się wszystkim wydaje. Liczba błędów i kontrowersji? To jest już sprawa subiektywna i tych, którzy oceniają pracę sędziego. Czyli kibiców, działaczy, czy mediów. Fakty są takie, że decyzje trzeba podejmować w ułamkach sekund. Za moich czasów nie było tylu kamer, powtórek i technicznych ułatwień jak dzisiaj. A tak zwanych "specjalistów" na trybunach siedzi kilkanaście tysięcy. I każdy z nich oczywiście zna świetnie regulamin i każdy z nich znacznie lepiej niż sędzia, wie co należy zrobić. Tak to wygląda na wieżyczce.

Mamy najlepszą ligę świata. Sędziów żużlowych też mamy najlepszych?

Kolejne kłopotliwe pytanie. Ale ja na nie odpowiem. Myślę, że żaden z sędziów zagranicznych nie podjąłby się sędziowania, np. meczów w polskiej Ekstralidze. Oni wiedzą jaka to jest presja i jaka odpowiedzialność. To nie jest jakiś młodzieżowy turniej, który ogląda 100 osób. Ja znam dosyć dobrze to środowisko i kiedyś nawet daliśmy takie propozycje zagranicznym sędziom, ale nie byli specjalnie zainteresowani.

Nie chcieli przyjeżdżać do Polski i prowadzić u nas zawodów i może to jest odpowiedź na to pytanie. Jeśli popatrzymy na to kto prowadzi ważne zawody międzynarodowe, czyli ile razy Polacy sędziują w tej chwili turnieje Grand Prix, to ktoś by powiedział, że to słabo wygląda. Ale taka jest polityka światowych władz. Ci topowi zagraniczni, którzy prowadzą Grand Prix, pomimo propozycji, nie chcieli spróbować sił w Polsce.