- Telefon dzwoni, prezesi pytają i zapraszają. Ale ja jeszcze nie wiem, co w następnym sezonie - szczerze mówi Antonio Lindbaeck, który zakończył sezon w drużynie Aforti Startu Gniezno. Czerwono-czarni spadli z eWinner 1.ligi.
- Więcej oczekiwałem po swojej jeździe, niestety były mecze, w których przeżywałem koszmar. Zamiast walczyć z rywalami na torze, walczyłem ze sprzętem. Kłopoty wybijały z rytmu, chociaż czułem, że stać mnie na dużo lepsze wyniki - podsumowuje słaby sezon zakończony degradacją.
Szwed wrócił do żużla po dłuższej przerwie, gdyż jakiś czas temu ogłosił zakończenie kariery. W tym sezonie na polskich torach wywalczył średnią biegową na poziomie 1,6 pkt, będąc jednocześnie czwartym zawodnikiem Aforti Startu (po Fajferze, Jensenie i Kildemandzie) pod względem skuteczności.
(fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda) - Więcej oczekiwałem po swojej jeździe - mówi Antonio Lindbaeck
- Będę ścigał się - mówi o swojej przyszłości w żużlu Antonio Lindbaeck, który zdecydował również o zakończeniu współpracy z Hellstroemem-Bengsem. "Toninho" wziął go pod swoje skrzydła, wspierał i doradzał, ale po zakończeniu startów pojawiła się różnica zdań. Młody Szwed długo leczył kontuzje i na polskich torach wystąpił tylko w 10 biegach. Lindbaeck nie komentuje i nie odsłania kulis, co było przyczyną zakończenia współpracy.
- Koncentruję się na sobie i nic więcej - zamyka temat stranieri Aforti Startu Gniezno.
Lindbaeck dostał propozycję ścigania w 2.lidze (Texom Stal Rzeszów), ale ma również zapytania od prezesów klubów pierwszoligowych.
- Muszę się zastanowić, co dalej. Mam trochę czasu na podjęcie decyzji - zakończył Lindbaeck.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz