- Cieszę się, że cały i zdrowy zakończyłem ściganie na żużlu. Bo tylko lekko poocierany, bark i coś tam jeszcze. Starałem się być jeźdźcem z głową. Nie tylko punkty i wynik, ale liczyło się też zdrowie przeciwnika - mówi Wojciech Żabiałowicz, żużlowa ikona Apatora Toruń.
[ZT]30071[/ZT]
Żabiałowicz był gościem "Magazynu Żużel". Opowiedział o swojej karierze, o tytułach mistrzowskich, porażkach, wspomina kolegów z żużlowego toru. W latach 80. toczył zacięte boje z odwiecznymi rywalami, nie tylko w derbach Pomorza.
- Nasza trójka, czyli Jankowski, Huszcza i ja w tamtych czasach, to była taka okrasa sportowej rywalizacji - wspomina popularny "Żaba". - Tak było, że jadąc na mecz do Zielonej Góry chciałem wygrać z Andrzejem, czy z Romanem w Lesznie. Gdy oni przyjeżdżali do Torunia, to też czekali na pojedynek ze mną. Później na obozach siedzieliśmy razem przy stoliku i śmialiśmy się, żartowaliśmy sobie. Tak na pewno jest również w dzisiejszym żużlu. Zmarzlik chce wygrać z Janowskim, z Dudkiem, i odwrotnie. Czołówka żużlowców zawsze spotka się i ktoś musi być lepszy.
Mimo że Żabiałowicz był idolem, to dzisiaj wspomina że nie zawsze było różowo. Okazuje się, że "były rzucane kłody pod nogi". Żabiałowicz odsłania kulisy, jak 40 lat temu byli zatrudniani żużlowcy, jak odbywał się przydział motocykli, a także wiele ciekawych szczegółów związanych z rywalizacją sportową. W Zielonej Górze w finale indywidualnych mistrzostw Polski miał złoty medal na wyciagnięcie ręki.
[ZT]30068[/ZT]
- Jechałem na komplet, miałem 12 punktów po czterech seriach wyścigów. I bieg z Maciejem Jaworkiem - wspomina. - Pamiętam do dziś, jakie były warunki, padał deszcz. I walka o mistrzostwo. Maciej strzelił ze startu...
Ciąg dalszy tej opowieści w wywiadzie z Wojciechem Żabiałowiczem na naszym kanale w YouTube. Wbijajcie: Magazyn Żużel.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz