Janusz Kołodziej w piątek znowu błyszczał w ekstralidze i na chwilę zapomniał o swoich problemach zdrowotnych. Walczył z nimi przez prawie trzy tygodnie, a po wygranym meczu z ZOOleszcz GKM Grudziądz, udał się na rehabilitację.
[ZT]30566[/ZT]
Kapitan leszczyńskiej Fogo Unii miał wypadek z Oskarem Paluchem na meczu na stadionie im. Alfreda Smoczyka. Pierwsze diagnozy mówiły o potłuczeniach, szczególnie w okolicy żeber. Klub poinformował, "na szczęście, bez złamań".
Jak się okazało, nie do końca tak było.
- Tak wyszło, że po badaniach lekarskich nie wykryto mojej kontuzji. Dopiero później okazało się, że mam pęknięte zebro. Przecież pojechałem na IMP do Rzeszowa z nadzieją, że dam rade. I nie dałem rady, nie mogłem utrzymać motocykla - tłumaczy Janusz Kołodziej, który przez błędną diagnozę lekarska zaraz po wypadku stracił kilka dni na rehabilitację.
Dopiero druga wizyta u lekarza przyniosła efekty. Pani doktor od razu zauważyła pęknięte żebro i stąd brały się bóle wątrobowe. Kołodziej rano ledwo wstawał z łóżka.
- Nie mogłem uwierzyć, że wcześniejsze badania niczego nie wykazały, tzn. pękniętych żeber - zastanawia się "Koldi" i jeszcze bardziej zdziwił się, że po prześwietleniu okazało się, że ma pęknięte dwa żebra, a nie jedno. - Jeszcze nie jestem na sto procent, cały czas dochodzę do siebie. Ale jest dużo lepiej. Wróciła mi radość z jazdy i to jest bardzo ważne, najważniejsze.
[ZT]30565[/ZT]
Kołodziej w meczu z Grudziądzem wywalczył 13 punktów.
- Niestety, zepsułem jeden bieg, ale cóż, zdarza się - podsumował zadowolony ze zwycięstwa Fogo Unii Leszno jej kapitan, Janusz Kołodziej.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz