CZARN(ECKI) SPORT. FELIETON
Jadę z Krosna – jestem wściekły. Dokładnie 24 godziny po wspaniałej promocji żużla, jaką była „drużynówka” na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu – mamy koncertową antypromocję. Nie obchodzą mnie obliczenia procentowe ile jest czyjejś winy w skandalu, jakim było odwołanie /.przełożenie trzeciego turnieju finałowego IMP. Jako Patron Honorowy mam prawo w tej sprawie ryczeć niczym ranny łoś.
[ZT]30769[/ZT]
W Krośnie przerwano przed dwoma miesiącami w więcej niż w kontrowersyjnych okolicznościach mecz między „Wilkami” a gośćmi z Gorzowa. Nie było wcześniej decyzji, żeby mecz odwołać i przyznać walkower, ale go przerwano, zaliczając wygraną (dawnej) Stali -rzecz w tym ,że po biegu, w którym miejscowy zawodnik Andrzej Lebiediew … pobił rekord toru ! Rozumiem wściekłość kibiców, którzy pytali wtedy dlaczego mecz został przerwany w momencie, gdy pobito rekord toru? Trudno na to pytanie odpowiedzieć do dziś. To było w maju. Teraz zawody się nie odbyły, choć od czterech dni, jak słyszę, nie padał tu deszcz. Nie obchodzi mnie, czy toromistrz chciał zrobić na złość wiceprzewodniczącemu Głównej Komisji Sportu Żużlowego – czy tylko tak się mówi. Mam w nosie, kto, co i po co bronował – bo dla mnie liczy się rezultat, a ten jest fatalny.
Ci, którzy do tego się przyczynili, a zdaje się, że odpowiedzialność spada na szereg podmiotów i środowisk – są winnymi sytuacji, w której od żużla mogą się odwrócić sponsorzy. Nie chodzi o sponsorów reprezentacji, bo mistrzowie świata świętego Mikołaja zawsze znajdą. Chodzi mi natomiast o kluby, które nie mają gwarancji, że zawsze będą funkcjonować w żużlowym Eldorado.
Po ogłoszeniu przełożenia zawodów ludzie w Krośnie skandowali: „Zło-dzie-je!”, a ja rozmawiałem z jednym z głównych sponsorów, który był mega-rozgoryczony tą sytuacją. Powiedział on metaforycznie, że „drzewa nie rosną do nieba” i że tego typu decyzje mogą być dla dyscypliny jako takiej brzemienne w negatywne skutki.
[ZT]30765[/ZT]
Interesuje mnie dobro tego sportu, a nie to czy toromistrz „X’ nie znosi funkcyjnego „Y”. Nie obchodzi mnie, kto komu podkłada świnię, podkłada nogę i czy czyni to z zemsty, z zawiści czy braku profesjonalizmu i zwykłego pomyślunku. Patrzę na to jako facet, który od wielu lat załatwia dla żużla pieniądze. I nie są to pieniądze „na waciki”. Sponsorzy patrzą na blask złota DPŚ , ale też na złorzeczenia kibiców na zawodników, którzy nie chcą jechać. Złorzeczenia zresztą na wszystkich tych, którzy wychodzą z loży honorowej, a których fani oskarżają o podjęcie decyzji odwołującej zawody. Czy Bogu ducha winny sponsor – dobroczyńca, który usłyszy pod swoim adresem skandowanie „Zło-dzie-je!” - chętniej będzie otwierał dla żużla kasę swojej firmy czy też odwrotnie? Retoryczne pytanie…
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz