Rok temu prosił o kontrakt w drugiej lidze. Dzisiaj jego zarobki podskoczyły o 150 procent - zgarnie nawet pół miliona złotych. Historia Josha Pickeringa pokazuje, jak szybko można dorobić się na żużlu. Pod warunkiem dobrze wykonanej pracy.
Pickering rok temu przyleciał do Polski z Samem Mastersem, który podpisywał kontrakt z Metaliką Kolejarzem Rawicz. Pickeringa mało kto znał w Polsce, nikt go nie chciał. Chłopak był jednak chętny, by pojeździć na polskich torach. Z Mastersem są rodakami i przyjaciółmi. Australijczykom udało się namówić prezesa Sławomira Knopa, by z Pickeringiem tez podpisał kontrakt.
(fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda) Josh Pickering znalazł się w TOP-5 najskuteczniejszych żużlowców 2.ligi
"Pick" dostał w Rawiczu 30 tysięcy złotych na przygotowanie sprzętu, czyli krótko mówić "za podpis" i tysiąc złotych za zdobyty punkt na torze. Chłopak przyjął propozycję z pocałowaniem ręki. Jak się okazało, to była świetna inwestycja Knopa. Pickering gdy dostał szansę, starał się podwójnie i potrójnie. Już w pierwszych meczach udowodnił, że warto było na niego postawić.
Ciąg dalszy tekstu pod materiałem video:
[WIDEO]695[/WIDEO]
Pickering okazał się lepszym zawodnikiem od Mastersa i znalazł się w TOP-5 najskuteczniejszych żużlowców 2.ligi. Trudno się dziwić, że po sezonie wzrosło zainteresowanie Pickeringiem, rozdzwoniły się telefony.
Australijczyk nie spodziewał się aż tak dużego zainteresowania ze strony prezesów. Jeszcze większym zaskoczeniem okazały się stawki finansowe, jakie mógł negocjować. Gdy w Rawiczu za podpis dostał 30 tysięcy złotych, to teraz w Starcie Gniezno - 250 tys. zł. W Rawiczu kasował "tysiaka" za zdobyty punkt, w Gnieźnie zarobił 150 procent więcej.
Jeśli Australijczyk utrzyma skuteczność z tegorocznego sezonu, to łatwo policzyć - przy zdobyczy na poziomie 120 pkt w sezonie - zarobi 300 tysięcy złotych plus 250 tysięcy za kontrakt. Pickering zrobił naprawdę dobry interes - szansa, promocja, nowy kontrakt, pieniądze.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz