Dwa niemieckie kluby MSC Wittstock i AC Landshut kilka miesięcy temu zgłosiły się do startu w polskiej drugiej lidze, ale dzisiaj nie wiadomo czy w niej wystąpią. Start sezonu u naszych zachodnich sąsiadów stoi pod dużym znakiem zapytania. Zarówno Frank Mauer, zarządzający klubem z Wittstocku, jak sternicy beniaminka z Landshut, potwierdzają że sytuacja jest ciężka i nikt w Niemczech nie zapewni, że start 2.ligi nastąpi bez problemów.
Premier Angela Merkel i niemiecki rząd ogłosili lockdown do 18 kwietnia, natomiast w okresie świąt wielkanocnych (1-5 kwietnia) zostaną zamknięte wszystkie sklepy (oprócz spożywczych), odwołane spotkania z udziałem powyżej pięciu osób. Co prawda, piłkarska Bundesliga będzie rozgrywać swoje mecze, ale tak jak dotychczas bez udziału publiczności i w zaostrzonym reżimie sanitarnym.
Przewodniczący AC Landshut Gerald Simbeck poinformował, że klub odwołał obóz treningowy i mecze sparingowe. Nie dojdzie do skutku pojedynek z MSC Wittstock, który miał się odbyć 10 kwietnia.
Na zdjęciu Ben Ernst, zawodnik MSC Wittstock. Czy wystartują w tym roku w polskiej lidze? (fot. Magazyn Żużel)
- Trzeba przyzwyczaić się do złego - przyznaje przewodniczący AC Landshut Gerald Simbeck i potwierdza, że start ligowych zmagań w terminie 17 kwietnia w Niemczech stoi pod znakiem zapytania. Zdaniem Franka Mauera z Wittstock, nie ma szans by liga wystartowała w terminie. "Wilki" zastanawiają się, czy w ogóle przystąpią do rozgrywek, jeśli sytuacja z pandemią nadal będzie stanowić duże zagrożenie.
- To nie ma sensu, żeby startować w połowie kwietnia, gdy w Niemczech wszystko będzie pozamykane - martwi się Frank Mauer, właściciel i menadżer drużyny z Wittstocku.
Niemieckie drużyny mają pierwsze ligowe mecze na własnym torze zaplanowane 24-25 kwietnia. Czy do nich dojdzie, odbędą się?
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz