Niby nic nadzwyczajnego: żużlowiec sprzedaje motocykl Jawa bo woli GM. Ale mimo wszystko sytuacja jest niecodzienna i komentowana (raczej krytycznie) przez fanów żużla.
Żużlowiec, o którym mowa, to Jason Doyle. Dał ogłoszenie w Internecie o sprzedaży motocykla Jawa i spotkał się z fala krytyki ze strony fanów żużla. Kibicom nie spodobało się, że Australijczyk sprzedaje nagrodę, którą zdobył w prestiżowym międzynarodowym turnieju.
Jason Doyle wystawił na sprzedaż motocykl marki Jawa, który wygrał w turnieju o "Zlatą Prilbę" w Pardubicach w 2019 roku. Australijczyk na co dzień korzysta z silników GM więc Jawa nie jest mu potrzebna i to zrozumiałe. Ale żeby sprzedać nagrodę? Kibice są oburzeni. Co na to fundator motocykla?
Doyle tłumaczy, że ma już jedną taką nagrodę z Pardubic i dwie maszyny marki Jawa nie są mu potrzebne. Może motor od czeskiego producenta przyda się komuś, kto potrzebuje nowego sprzętu? Były mistrz świata na Jawie nie będzie startował, bo ma swoje GM. Poza tym decyzja o sprzedaży nagrody należy do właściciela i Doyle może z nią zrobić co zechce.
To racja, ale my chcielibyśmy jednak zwrócić uwagę na inny aspekt sprawy - żużel traci Jawę. Produkt czeskiego producenta znalazł się w niełasce topowych żużlowców. Firma z Divisova nie nadąża za konkurencją, którą w żużlu jest bardzo mocna i wyraźnie przegrywa rywalizację na rynku. Współczesny żużel uzależniony jest od dobrego sprzętu, gorszy przegrywa. Dzisiaj już mało kto korzysta ze sprzętu od naszych południowych sąsiadów. Żużlowcy nawet w celach treningowych wolą włoskiego GM lub produkt skonstruowany przez Marcela Gerharda, czyli silnik GTR. Obecnie na żużlowym rynku w zasadzie liczy się tylko jeden produkt- GM, którego konstruktorem jest Włoch Giuseppe Marzotto. A już dawno zapomniano na przykład o Weslake`u i Goddenie. Czy to samo czeka markę Jawa?
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz