Zamknij

Tego mogliście nie wiedzieć. Ba, prawie na pewno nie mieliście o tym pojęcia

19:09, 05.05.2023 Artur Bielecki Aktualizacja: 19:09, 05.05.2023
Skomentuj fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda

- W sporcie trzeba mieć szczęście - przekonuje Ryszard Buśkiewicz, były żużlowiec Unii Leszno i Polonii Bydgoszcz, który przypomina przykład sprzed lat. Gdy ba stadionie im. Alfreda Smoczyka był rozgrywany finał indywidualnych mistrzostw Polski. Mało kto wiedział, że tego dnia szczęście dopisało późniejszemu triumfatorowi mistrzostw, Romanowi Jankowskiemu.

[ZT]30137[/ZT]

Był rok 1981, 22 lipca. W Lesznie rozgrywano indywidualne mistrzostwa Polski. O medale walczyli najlepsi w kraju, kilku faworytów - Zenon Plech, Edward Jancarz, Roman Jankowski, Henryk Olszak, który rok wcześniej również na "Smoku" stanął na podium IMP. Zielonogórzanin miał duże chęci, by powtórzyć sukces, ale zdawał sobie sprawę, że czeka go trudne zadanie.

Roman Jankowski miał 24 lat i znajdował się w wyśmienitej formie. Nawet Zenon Plech i Edward Jancarz mówili o nim, że jest zdecydowanym faworytem, gdyż startuje na dobrze sobie znanym leszczyńskim torze - jest u siebie. "Jankes" potwierdził dużą klasę i wygrał mistrzostwa z kompletem punktów. Plech był drugi, Jancarz - trzeci. O podium otarł się Buśkiewicz, który rywalizował z Jancarzem w dodatkowym biegu o brązowy medal i zaliczył upadek po starcie.

Po latach popularny "Buśka" opowiedział, co mogło zdarzyć się, gdyby nie łut szczęścia, które dopisało Jankowskiemu.

Ciąg dalszy tekstu pod materiałem video:

- Roman Jankowski w pierwszym starcie miał defekt motocykla, co się stało, ale za jego plecami w tym samym momencie doszło do wypadku. To był pierwszy wiraż. Sędzia przerwał bieg i wykluczył jednego z jego uczestników - tego, który się wywrócił. W przerwie Roman podjechał do parku maszyn i mechanicy szybko usunęli awarię w jego motocyklu. I w powtórce biegu zwyciężył. O defekcie nikt nic nie wiedział - wspomina Buśkiewicz.

Roman Jankowski

- To prawda! - potwierdził nam Roman Jankowski. - Miałem defekt. Awarii uległa linka gazu. Nie kontynuowałbym jazdy, gdyby nie sędzia, który przerwał wyścig. Nie pamiętam, co stało się za moimi plecami i kto leżał na torze. Pamiętam, że był wypadek, gdy znajdowałem się na prowadzeniu.

[ZT]30136[/ZT]

To był pierwszy bieg zawodów. Jankowski stanął na starcie i obok niego: Mariusz Okoniewski, Maciej Jaworek i Antoni Skupień. Na pierwszym wirażu zawinił Jaworek i został wykluczony z powtórki. "Jankes" na zdefektowanym motocyklu na pewno nie zdobyłby punktów. Na szczęście dla unisty, sędzia przerwał wyścig i w powtórce faworyt mistrzostw nie zwiódł.

- To jeden z przykładów, który stanowi potwierdzenie, że umiejętności, dobry sprzęt, ale również szczęście w sporcie, maja fundamentalne znaczenie - podkreśla Ryszard Buśkiewicz.

(Artur Bielecki)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz


Dodaj komentarz

🙂🤣😐🙄😮🙁😥😭
😠😡🤠👍👎❤️🔥💩 Zamknij

Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu magazynzuzel.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz

0%