Nick Morris pojechał ostro po bandzie i jego dalsza kariera dzisiaj wisi na włosku. Żużlowiec odmówił poddania się testom medycznym - chodziło o badania antydopingowe. Australijczyk został zawieszony w prawach sportowca na 30 dni. O jego dalszych losach zdecyduje "Speedway Control Bureau". Decyzja zapadnie w ciągu najbliższych 7 dni.
[ZT]30602[/ZT]
Morris miał startować w meczu Birmingham Brummies i Glasgow Tigers w ramach rozgrywek angielskiej SGB Championship. Niestety, kibice nie oglądali w akcji Morrisa. Żużlowiec nie został dopuszczony do zawodów. Władze klubu i organizator zawodów wiedział, jaka była przyczyna absencji zawodnika Birmingham. Kibice byli zdezorientowani, próbowali dowiedzieć się, czegoś więcej. Ale ani spiker na stadionie, ani władze klubu i organizator meczu, nie podali żadnej informacji. Dopiero następnego dnia sprawa Morrisa ujrzała światło dzienne.
Komisja antydopingowa przed meczem wylosowała czterech zawodników i zaprosiła ich na barania. Morris odmówił, nie poddał się testom antydopingowym. Australijczyk w trybie natychmiastowym został zawieszony przez SCB na okres 30 dni. Spakował się przed startem do pierwszego biegu i wyjechał ze stadionu. Dodatkowo, 29-latek musi stawić się przed sądem dyscyplinarnym SCB w celu wyjaśnienia sytuacji. Do tego czasu, Morris nie będzie mógł startować w zawodach organizowanych pod egidą brytyjskiej federacji żużlowej.
[ZT]30598[/ZT]
Sprawa Morrisa trafiła także do FIM (Światowa Federacja Motocyklowa) i nie jest wykluczone, że władze światowego żużla też podejmą kroki dyscyplinarne wobec żużlowca z antypodów. Gdyby tak się stało, to Morris może zostać zawieszony również w lidze polskiej i w zawodach międzynarodowych, nie będzie mógł startować także w swojej ojczyźnie.
Morris w Polsce występuje w rozgrywkach 2.ligi, reprezentując barwy łotewskiego Lokomotivu Daugavpils.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz