Będąca ostatnio w kryzysie Gezet Stal Gorzów chciała się pozbierać po ostatnich mało udanych meczach i powalczyć o wygraną w domowym starciu z Bayersystem GKM Grudziądz. Tydzień wcześniej Gorzowianie polegli przy Hallera 58:32. Sprawa bonusa była w zasadzie wyjaśniona.
Na chwilę jednak ciche nadzieje na pełną pulę wśród najzagorzalszych fanów Stali się pojawiły, bo Gołębie mecz na Jancarzu rozpoczęły koszmarnie. Być może świadomość dużej zaliczki z pierwszego meczu podziałała na gości w taki, a nie inny sposób.
Tymczasem Stal od początku robiła swoje, a w drugim wyścigu swój pierwszy ligowy punkt na poziomie PGE Ekstraligi wywalczył Oskar Chatłas, który zostawił za plecami Kacpra Łobodzińskiego. Gorzowska para juniorów wygrała 4:2 i objęła prowadzenie w spotkaniu. Po 5 i 6 wyścigu, w którym miejscowi wygrywali dubletami zrobiło się już (24:12). W tym momencie niektórym na pewno przeszło przez myśl, że oto być może pojawi się szansa na odrobienie strat z Grudziądza. Goście jednak zdołali się przebudzić. Na krótko, bo na krótko, ale jednak i po wygraniu przez grudziądzan 9 i 10 biegu przewaga Stali zmalała do 6 punktów.
Po 13 wyścigu Grudziądz jeszcze bardziej powrócił do gry, gdy Tarasienko z Jepsenem Jensenem przywieźli dublet, ogrywając Thomsena i Kroka. Przed wyścigami nominowanymi oba zespoły dzieliły tylko 4 ,,oczka”. Wielkiego powrotu GKM jednak nie było. Stalowcy załatwili sprawę zwycięstwa już w 14 wyścigu, w którym Miśkowiak i Fricke byli tylko statystami w starciu z Lebiediewem oraz Fajferem. Na koniec meczu Jensen znów dał próbkę swojej inteligentnej jazdy, rozdzielając duet: Vaculik-Thomsen. Wygrana gospodarzy na koniec meczu 4:2 sprawiła, że Gezet Stal dobiła w tym meczu do granicy 50 punktów. GKM z kolei wykonał plan minimum i do domu powrócił z punktem bonusowym.
Bohaterami gospodarzy byli przede wszystkim Martin Vaculik oraz Oskar Paluch. Po raz kolejny okazało się, że jak junior Stali jest w formie i wygrywa z liderami przeciwnej drużyny, to Stal jest groźna i jest w stanie powalczyć o zwycięstwo. Ważne punkty jednak zdobywała też trójka: Lebiediew-Thomsen-Fajfer. GKM tego dnia był dziurawy jak szwajcarski ser. Jensen wspierany Tarasienką to było za mało na skuteczną, równorzędną walkę ze Stalą, która w pełni wykorzystała atut własnego toru.
-Jechałem dzisiaj dość nierówno, ale tych imprez ostatnio jest dużo i jestem cały czas w rozjazdach. Nie ma kiedy potrenować. Gdy był zaplanowany na piątek trening, to nie mogliśmy wyjechać, bo mecz otrzymał status zagrożonego i na torze pojawiła się plandeka. Zawróciłem po drodze i pojechałem wprost do Żarnowicy. Cieszę się, że wygraliśmy i pokazaliśmy, że nie jesteśmy tacy słabi, jak o nas się ostatnio mówi – powiedział Andrzej Lebiediew, zawodnik Gezet Stali Gorzów.
-Cieszyć się możemy tylko z punktu bonusowego. Jako zespół nie pojechaliśmy dzisiaj najlepiej. Wygrała drużyna lepsza, która lepiej odczytała warunki torowe – przyznał Wadim Tarasienko, jeden z jaśniejszych punktów gości.
Gezet Stal: Martin Vaculik 12 (3, 1, 2, 3, 3); Mikołaj Krok 0 (-, -, 0, 0); Oskar Fajfer 7+2 (0, 3, 1, 1*, 2*); Andrzej Lebiediew 9+1 (1, 2*, 3, 0, 9); Anders Thomsen 8+1 (3, 2*, 1, 1, 1); Oskar Chatłas 1 (1, 0, 0); Oskar Paluch 13 (3, 3, 3, 2, 2); Adam Bednar NS
Bayersystem GKM: Max Fricke 6+2 (1*, 1, 3, 1*, 0); Jaimon Lidsey 0 (0, 0, -, -); Wadim Tarasienko 10 (2, 1, 3, 1, 3, 0); Jakub Miśkowiak 7+1 (2, 0, 2*, 2, 1); Michael Jepsen Jensen 14+1 (2, 3, 2, 3, 2*, 2); Kevin Małkiewicz 3+1 (2, 1*, d, -); Kacper Łobodziński 0 (0, -, 0); Jan Przanowski 0 (0)
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz