Zamknij

Michał Świącik wspomina Romana Makowskiego

09:13, 25.12.2023 Norbert Giżyński Aktualizacja: 09:24, 25.12.2023
Skomentuj fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda fot. Magazyn Żużel /Mariusz Cwojda

Pod koniec listopada br. środowisko żużlowe w Częstochowie przeżywało żałobę. Zmarł były prezes Włókniarza, Roman Makowski. Miał 66 lat. Pochowany został 30 listopada na częstochowskim cmentarzu „Kule”. O byłym sterniku Włókniarza Częstochowa rozmawialiśmy z obecnym szefem „Biało-Zielonych”, Michałem Świącikiem.

Roman Makowski stanowisko prezesa „Lwów” obejmował w listopadzie 1995 roku. Koncepcję prowadzenia klubu miał wypracowaną podczas pobytu w USA. Podczas swojej prezesury udało mu się pozyskać sponsora tytularnego (rok 1996). Było to przedsiębiorstwo „Malma”, funkcjonujące w branży makaronowej.

– To były lata jakby budowania nowych standardów w polskich klubach żużlowych. Roman świetnie sobie z tym radził. Jako prezes przyszedł do Włókniarza po kadencji Tomasza Chrapońskiego. W międzyczasie w nazwę klubu wszedł też ciekawy sponsor, jakim była firma „Malma”. Roman podjął się tego zadania. Ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wcześniej mieszkał, „przywiózł” pewne pomysły, które realizował już w Polsce na nowym, demokratycznym rynku. Wspaniale odnajdywał się w ówczesnych warunkach – mówi nam Michał Świącik.

Roman Makowski w światku speedway’a został zapamiętany szczególnie z jednego osiągnięcia „lwiego” klubu. Otóż za jego kadencji Włókniarz Częstochowa zdobył trzeci historii złoty medal Drużynowych Mistrzostw Polski. Doszło do tego w roku 1996. To nie był wówczas jedyny sukces żużlowy w „Świętym Mieście”. Częstochowscy młodzieżowcy (m.in. Sebastian Ułamek, Rafał Osumek i Artur Pietrzyk) wywalczyli bowiem tytuły krajowych czempionów do lat 21 w rywalizacji drużynowej.

– W 1996 r., jako Włókniarz, posiadaliśmy dobry skład, co zaowocowało niespodzianką z naszej strony na koniec rozgrywek o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Roman Makowski oczywiście był obecny na wszystkich meczach. Nie mogło go tym bardziej zabraknąć na najszczęśliwszym dla nas, a więc rewanżu o złoto DMP w Toruniu (13 października 1996 – przyp. red.). To był niezwykle udany dla nas rok. Świadczyło o tym szczególnie mistrzostwo kraju w jeździe drużynowej w kategorii seniorów, jak i juniorów – zaznacza nasz rozmówca.

W tym miejscu warto również wspomnieć, że w sezonie 1996 swoim drugim tryumfem w karierze w zmaganiach o Indywidualne Mistrzostwo Polski mógł pochwalić się ówczesny lider częstochowskiej ekipy, Sławomir Drabik. Wcześniej popularny „Slammer” dokonał tego w 1991.

Nastał rok 1997. Włókniarz Częstochowa ponownie zamierzał bić się o najwyższe cele. Jednak „Biało-Zielonym” nie udało się obronić tytułów mistrzów kraju. Co więcej spadli wtedy do 2. Ligi. W związku z tym klub spotkał się z ogromną krytyką ze strony opinii publicznej, a oberwało się zwłaszcza Romanowi Makowskiemu…

– Chyba to był pierwszy – i jedyny – taki przypadek w historii polskiego żużla, że świeżo upieczony mistrz Polski w następnym sezonie spadł do niższego poziomu ligowych rozgrywek. Roman bardzo to przeżył. Wylała się na niego fala hejtu (choć w tamtym czasie najprawdopodobniej inaczej się to nazywało). Nie wytrzymał tego nacisku, napięcia. Postanowił zatem zrezygnować z dalszego działania. Przez wiele późniejszych lat ubolewał nad faktem, że kiedy Włókniarz spadał w 1997 r. z 1. Ligi, niektóre osoby, wrogo do niego nastawione, nie pamiętały już o sukcesach, do jakich Roman doprowadził sezon wcześniej – kontynuuje Michał Świącik.

Z funkcji prezesa Włókniarza Częstochowa, Roman Makowski ustąpił w 1998 roku. Na swojego następcę wskazał Mariana Maślankę. Nie odsunął się jednakże od „czarnego sportu”. „Lwy” mocno wspierał duchowo.

– Tak czy inaczej, zdołał przetrwać ten niezwykle ciężki dla siebie czas, za co należały mu się ogromne słowa uznania i szacunku. Po tym, jak z tego wszystkiego się otrząsnął, potrafił służyć dobrą radą swojemu bezpośrednio następcy, czyli Marianowi Maślance. Później cennych wskazówek udzielał także i mnie. Ta jego prezesura może była krótka, ale znakomita. Wprawdzie nie skończyła się sportowo, tak jak sobie Roman tego życzyłby, lecz przez różny splot wydarzeń nie dano mu później szansy, aby mógł bezpośrednio podnieść z kolan nasz klub. Udało mu się tego dokonać jednak niejako ręką Mariana Maślanki. Wszak to Roman wyznaczył Mariana na kolejnego prezesa – zakończył działacz Włókniarza.

(Norbert Giżyński)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%