Po dwóch wyjazdowych przegranych w Lublinie i Zielonej Górze (obydwie po 40:50) wiele wskazuje na to, że Betard Sparta Wrocław wraca na właściwe tory. Ekipa pod wodzą Dariusza Śledzia udowodniła to podczas zaległego spotkania 9. kolejki PGE Ekstraligi (w piątek, 28 czerwca), znacznie pokonując u siebie Krono-Plast Włókniarza Częstochowa 54:36.
[ZT]34759[/ZT]
Przed tą batalią ciężko było wytypować faworyta. Częstochowskie „Lwy” – po wysokiej wygranej w Zielonej Górze z NovyHotel Falubazem (13 czerwca; 52:37) – chciały pójść za ciosem i sprawić kolejną miłą niespodziankę swoim fanom. Z kolei „Spartanie” w żadnym wypadku nie zamierzali tracić miana niezwyciężonych na własnym terenie. To wszystko powodowało, że na Olimpijskim mogły nas czekać wspaniałe emocje. Tych jednak było jak na lekarstwo.
Od samego początku potyczka przebiegała pod dyktando gospodarzy. Nie utracili przewagi, zbudowanej już po drugim wyścigu. Co więcej, wrocławianie stopniowo zaczęli ją powiększać. Im bliżej końca meczu, tym bardziej było pewne, że trzy ligowe punkty pozostaną na Dolnym Śląsku.
W końcu aktualni drużynowi wicemistrzowie Polski kropkę nad „i” postawili w trzynastej gonitwie, po której prowadzili 45:33. Wówczas miejscowi pozbawili rywali z Częstochowy wszelkich złudzeń co do wywalczenia jakichkolwiek meczowych „oczek”.
– Szykowaliśmy się bardzo mocno do tego spotkania. Nie lekceważyliśmy rywali, bo wiedzieliśmy, że byli w gazie i zaczynają coraz bardziej się rozpędzać. W piątek pokazaliśmy jednak, że mamy sporo zapasów w drużynie, jeśli chodzi o sztab, zawodników czy teamów. Udowodniliśmy tym samym swój potencjał i chcemy to „ciągnąć” jak najdłużej – mówi nam Bartłomiej Kowalski.
– W miniony piątek udało się nam zdobyć ładny wynik w porównaniu do pierwszego meczu w Częstochowie (30 kwietnia – przyp. red.), gdzie zremisowaliśmy 45:45. To był dobry wynik. Każdy z nas dał z siebie 100 %. Liczę, że z meczu na mecz będzie dla nas tylko lepiej – stwierdza z kolei Nikodem Mikołajczyk.
[reklama.kiknij]
Ostatnie starcie na stadionie przy al. Paderewskiego 35 dla obu naszych rozmówców było pod pewnymi względami szczególne. Bartłomiej Kowalski podczas tej potyczki powrócił do ścigania po przerwie spowodowanej kontuzją łopatki. Z kolei Nikodem Mikołajczyk, po raz pierwszy przed wrocławską publicznością – i drugi w ogóle w tym sezonie – zaprezentował się w rozgrywkach ligowych.
Niespełna 17-letni junior już w spotkaniu w Lublinie (2 czerwca) pokazał się z ambitnej strony. Jego plecy oglądał choćby młodzieżowy wicemistrz Polski w kategorii indywidualnej z ubiegłego roku, Bartosz Bańbor. W sumie zgromadził wtedy 2 punkty. Jeszcze lepiej spisał się przeciwko Włókniarzowi, zdobywając 3 „oczka” z dwoma bonusami.
– W piątek naprawdę dobrze czułem się na motocyklu, jeżdżąc na torze, który był świetnie przygotowany. Wrocławska nawierzchnia dawała dużo prędkości. Przed meczem z Włókniarzem dużo trenowaliśmy. Spasowaliśmy się idealnie, więc to spotkanie jak najbardziej na plus, tak samo jak mój indywidualny występ – kontynuował pełen radości w trakcie piątkowego wieczoru Mikołajczyk.
Odnośnie Kowalskiego natomiast, był jednym z liderów „Żółto-Czerwonych”, zapisując na swoim koncie 11 punktów i dwa bonusy. Ogromna radość przechodziła przez niego nie tylko z powodu świetnej dyspozycji zawodnika oraz całej drużyny, ale i w związku z ponowną możliwością pojeżdżenia na żużlowym owalu.
– Mój występ bardzo mnie ucieszył. Zwłaszcza, że ostatnie dni były dla mnie ciężkie. Można powiedzieć, że musiałem walczyć sam ze sobą, by jak najszybciej wrócić na tor. Mój występ cieszył mnie nie tylko ze względu na jazdę indywidualną, ale i drużynową, bo wygraliśmy w super stylu – oznajmia brązowy medalista Speedway Grand Prix 2 (Indywidualnych Mistrzostw Świata U21) A.D. 2023.
Na dodatek wychowanek szkółki Janusza Kołodzieja zaznaczył, że po urazie nie ma już ani śladu. Przy tym dziękował swoim rehabilitantom za niewątpliwie okazaną pomoc w powrocie do zdrowia, a także pełnej sprawności.
– Obecnie bólów nie odczuwam żadnych, jeśli już to brak jazdy. Z czasem jednak do wszystkiego powoli będę się przyzwyczajać, wracać. Nic mi nie sprawia trudności w jeździe, wszystko fajnie wygląda. Korzystając z okazji bardzo serdecznie chciałbym podziękować swoim rehabilitantom, którzy wykonali kawał dobrej pracy, żebym mógł szybko wrócić do ścigania – dodaje 22-latek.
Spektakularny tryumf Sparty nad „Biało-Zielonymi” w dużym stopniu odbudował morale w zespole. Urosły one do takiego stopnia, że w obozie wicelidera tabeli najwyższej klasy rozgrywkowej zaczynają poważnie myśleć o uzyskaniu w bieżącym sezonie… tytułu drużynowego mistrza kraju!
– Tak jest! Walczymy o złoto. Chcemy „ciągnąć”, ile się da, żeby być najlepszą drużyną w Polsce. Mam nadzieję, że w tym roku się to uda – ocenia Mikołajczyk.
Młodszemu koledze wtóruje Kowalski. – Jak najbardziej podtrzymuję słowa Nikodema. Fajnie, że ma on takie stanowisko w tej sprawie. Wszyscy bowiem w drużynie mamy podobne podejście. Będziemy do tego dążyć – zapowiada jeździec na pozycji U24.
Przed szansą potwierdzenia postawionej tezy rajderzy z województwa dolnośląskiego staną już w piątek (5 lipca), kiedy zmierzą się w Grudziądzu z ZOOleszcz GKM-em. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że podopieczni trenera Śledzia, jak na razie, nie mają odnotowanego choćby jednego zwycięstwa na obcym obiekcie w tegorocznych zmaganiach.
Wrocławianie do pojedynku z „Gołębiami” przystąpią osłabieni – bez Tai’a Woffindena. Popularny „Tajski” złamał łokieć w czasie Grand Prix Polski w Gorzowie (29 czerwca). Brytyjczyk co prawda nie błyszczy już od dwóch lat, ale w ważnych bataliach potrafił dorzucić cenne „oczka”.
W Grudziądzu za Anglika ma pojechać Francis Gusts. Ciężko nawet przewidzieć, jak Łotysz zastąpi utytułowanego zawodnika, zwłaszcza, że udało mu się wystąpi
dopiero w aktualnej edycji polskiej elity. Miało to miejsce 17 maja, gdy Betard Sparta podejmowała Fogo Unię Leszno. Wówczas wyjechał na nawierzchnię jedynie dwukrotnie, za każdym razem mijając metę na czwartym miejscu.
W każdym razie we Wrocławiu optymistycznie podchodzą do najbliższej ekstraligowej rywalizacji.
– Oczywiście. Przyświeca nam cel zwycięstwa. Teraz przez najbliższe dni będziemy się stroić, żeby tę naszą „klątwę” nieudanych meczów wyjazdowych zdjąć właśnie w Grudziądzu (uśmiech) – deklaruje Bartłomiej Kowalski.
– Do Grudziądza na pewno pojedziemy nastawieni na wygraną. Tam tor jest delikatnie ciężki, twardy. Myślę jednak, że nie będziemy mieli większych problemów na grudziądzkim owalu i zrobimy wszystko, by doprowadzić do zwycięstwa – kończy Nikodem Mikołajczyk.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz