Gdybyśmy mieli ogłosić konkurs na najbardziej charakterną i niezłomną drużynę w Metalkas 2 Ekstralidze bez wątpienia na wiele głosów mogłaby liczyć #OrzechowaOsada PSŻ Poznań. Zespół Adama Skórnickiego w nieprawdopodobnym stylu podniósł się z kolan i okazał się lepszy w dwumeczu od faworyta z Bydgoszczy.
Poznaniacy po bardzo dobrym pierwszym spotkaniu na domowym torze postawili bydgoszczan w bardzo trudnej sytuacji. Abramczyk Polonia miała co odrabiać w ćwierćfinałowym rewanżu. Mocno wzięła się jednak do roboty i korzystając poniekąd z pecha rywala po dwóch wyścigach prowadziła 10:1, a po chwili 15:2. Po kolejnym Bydgoszczanie mieli odrobione już wszystkie straty. Wśród kibiców z Bydgoszczy nie było w tym momencie chyba nikogo, kto mógłby pomyśleć, że Skorpiony po tak fatalnym wejściu w spotkanie rewanżowe będą w stanie się podnieść. Bynajmniej nic w tym momencie na to nie wskazywało.
[reklama.sprawdź ceny]
Zanosiło się na srogi rewanż i na to, że Skorpiony zostaną rozbite w przysłowiowy pył. Choć pech dalej prześladował drużynę ze stolicy z Wielkopolski, to zdaje się, że w boksach PSŻ nikt nawet na chwile nie zwątpił w to, że jeszcze w tym meczu może się aż tyle zmienić. Zespołu nie złamała nawet piąta literka ,,w” w piątym biegu dnia.
Sygnał do ataku dał Aleksander Łoktajew, który nie przejął się wykluczeniem Douglasa i w swoim stylu atakując bardzo szeroko pokonał Buczkowskiego oraz Soerensena. Ukrainiec był nie do zdarcia, pomimo że w 10 biegu przy jego nazwisku pojawiło się drugie wykluczenie, a jeden z jego upadków, ten, nomen omen, z 13 biegu wyglądał wręcz koszmarnie, kiedy miejsca na łuku nie pozostawił mu Mateusz Szczepaniak. Lider ,,Skorpionów” pokazał jednak, że jest niezłomny i że tego dnia korzystał chyba z jakichś nadprzyrodzonych sił.
Wyraźnie poobijany, utykający szedł twardo do parkingu i potakując tylko wszystkim dookoła głową, dawał do zrozumienia że wszystko jest ,,ok”, wyrażając gotowość do ,,umierania” za swój klub. W powtórce wraz Douglasem przywiózł dublet, co okazało się jednym z kluczowych momentów tego szalonego, nieprawdopodobnego starcia, w którym nikt nie odpuszczał ani na centymetr.
[reklama.sprawdź ceny]
W ostatnim biegu po kolejnym wykluczeniu Douglasa popularny ,,Saszka” znów jadąc bardzo ryzykownie, odbijając się dosłownie od bandy mknął jak szalony, po indywidualne zwycięstwo i biegowy remis, który okazał się na miarę wygrania dwumeczu. Popis wyraźnie ryzykującego Ukraińca przyprawiał wielu o palpitację serca. Chwilami wydawało się, że dojdzie do jakiegoś nieszczęścia i zawodnik zahaczy o płot, co będzie oznaczało poważne kłopoty. Okazało się, że tam wszystko było wyliczone do milimetra.
Kibice kochają taki żużel, to nie ulega wątpliwości i nawet ci z Bydgoszczy byli pełni uznania dla rywala, mimo że ten popsuł nieco ich święto. Takiego spotkania, z takimi zwrotami, z tak wieloma upadkami, dramatami dawno nie oglądaliśmy. Klub z Poznania kolejny raz w tym sezonie zadrwił sobie z wszelkiej maści ekspertów typujących zespół do spadku. O tym nawet przez chwilę nikt w stolicy Wielkopolski jednak nie pomyślał. Tam po prostu robiono swoje.
Drużyna w serii zasadniczej wygrała aż cztery pojedynki wyjazdowe, co nie może być żadnym przypadkiem. Teraz postawiła w trudnym położeniu Abramczyk Polonię Bydgoszcz, która i owszem także awansowała do najlepszej czwórki, ale tylko z pozycji ,,lucky losera”. To z kolei skutkuje tym, że Bydgoszczanie wpadają w półfinałach na zespół, z którym na pewno nie chcieli jechać, a mianowicie Arged Malesę Ostrów Wielkopolski.
Czy ktoś przewidywał takie rozstrzygnięcie? Pewnie niewielu, szczególnie po czterech wyścigach rewanżu, wyścigach, które złamałyby nie jeden zespół. Gdzie jest sufit zespołu z Poznania? Tego nie jesteśmy w stanie ocenić, a w klubie mówią na spokojnie, że oni po prostu tylko spełniają swoje marzenia.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz