Zamknij

Trener Staszewski rozkłada ręce: „Nikt nie zastąpi Piotra”

AJ/mat. prasowe 18:08, 20.07.2025 Aktualizacja: 18:12, 20.07.2025
Skomentuj fot. FB Stal Gorzów/Marcin Imański fot. FB Stal Gorzów/Marcin Imański

W meczu 12. rundy PGE Ekstraligi Gezet Stal Gorzów odniosła przekonujące zwycięstwo nad Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa 54:36. Gorzowianie od początku kontrolowali przebieg spotkania, a komplet punktów lidera drużyny i skuteczna postawa formacji juniorskiej przesądziły o wysokiej wygranej gospodarzy. Dla gości to kolejna wyjazdowa porażka, która komplikuje ich sytuację w walce o fazę play-off. Oto co mediom klubowym po tym spotkaniu powiedzieli trenerzy i zawodnicy zespołów.

[ZT]38025[/ZT]

Piotr Świst, trener Gezet Stal Gorzów

Prosimy o podsumowanie.

Mecz bardzo fajny. Wiedzieliśmy, przewidywałem to, że Częstochowa będzie się trzymała do ósmego biegu, gdzie szły ZZ-tki, zmiany, ale przetrzymaliśmy to. I jak widać, jak jedzie cała drużyna, to się wygrywa mecze. Dzisiaj chłopacy stanęliy na najwyższym poziomie. Anders przeszedł sam siebie, można powiedzieć – komplet 15 punktów. Także jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu, że ten mecz wygraliśmy. Aczkolwiek liczyłem po cichutku na ten punkt bonusowy. Dużo nie brakło – tutaj zamieszanie małe w 15. biegu, gdzie Andrzej został zahamowany przez Worynę i po prostu nie było szans już minięcia dwóch zawodników przed nim. Ale skończyło się dobrze – dwa punkty mamy i walczymy dalej.

Cieszy na pewno to, że Hubert powrócił.

Na pewno tak jest. Huberta brakowało. To były, można powiedzieć, takie prawdziwe pierwsze zawody jego po kontuzji, bo wystartował w U24, ale jechał tylko dwa biegi. Pociągnęło go na dziurze, uderzył tą kostką w silnik, bolała go, dalej nie pojechał. Także dzisiaj pojechał bardzo, bardzo dobre zawody.

Trenerzy, wygrana to chyba taki oddech dla drużyny i taki wiatr w skrzydła przed następnymi meczami.

Mamy taką nadzieję i na to liczymy właśnie, że dalej już to się potoczy normalnie, tak jak wszystko zakładaliśmy – po naszej myśli. Że dalej zawodnicy, cała drużyna, będzie punktowała i będziemy mecze wygrywali.

Mariusz Staszewski, trener Krono-Plast Włókniarz Częstochowa:

Panie trenerze, dzisiaj zabrakło nam więcej niż jednego punktu do zwycięstwa, oczywiście — ale jednego do zdobycia punktu bonusowego. Od kilku spotkań wygląda to tak, jakbyśmy jechali bez jednego zawodnika. Nawet jeśli mamy pełny skład — czegoś brakuje. Teraz sytuacja jest jasna — mamy kontuzjowanych Hansena i Pawlickiego. Dzisiaj tak naprawdę tylko na Worynę i Doyle’a można było liczyć, patrząc na zdobycze punktowe.

No mi brakuje nie jednego, tylko dwóch zawodników. I chyba można było przewidzieć, że będzie ciężko dwóch zawodników zastąpić — czy zetkami, czy taktycznymi. Tym składem rotujemy strasznie, ale brakuje tych dwóch i dopóki nie wrócą, będzie nam bardzo ciężko cokolwiek ugrać.

A jak wygląda sytuacja z Piotrkiem i z Madsem? Jest trener z nimi w kontakcie? Bo wiemy, że jeden ma dłuższą drogę do powrotu — mówię o Hansenie. Piotrek teoretycznie krótszą. Jak trener to widzi?

Jak ja to widzę, nie ma znaczenia. Znaczenie ma stan zdrowia. Zobaczymy. Myślę, że jeszcze kilka tygodni i na tę najważniejszą część sezonu będziemy w pełnym składzie. Najważniejsze, żeby wrócili zdrowi — bo jak się wsiada za wcześnie na motocyk, to wiemy, jak się to kończy. Czekamy na ich powrót do zdrowia.

Wygląda na to, że być może spotkamy się znowu ze Stalą Gorzów w fazie play-down. Jeśli nic nadzwyczajnego się nie wydarzy. Rywal wygodny, niewygodny, czy jeszcze za wcześnie, by w ogóle o tym mówić?

Niewygodny rywal. Tor specyficzny. Widać, że nawet nasi liderzy mieli tu słabsze biegi. Chociaż Kacper dzisiaj naprawdę świetne spotkanie odjechał. Niewygodny, ale to bez znaczenia, bo play-downy będą ciężkie bez względu na przeciwnika. Najważniejsze, byśmy byli w pełnym składzie.

I ostatnie pytanie — jak teraz motywować tych najlepszych? Może nie trzeba, bo to ich praca, ale jednak mecze są trudne. Rywale wymagający. Punkty trzeba zdobywać.

Nie ma problemu z motywacją. Nikogo nie trzeba dodatkowo nakręcać — ani Wiktora, ani Philipa. Czasem nawet są za bardzo zmotywowani, co widzieliśmy. Ale zastąpić Piotra, który w tym roku jedzie sezon życia — czy to Wiktor, czy Philip — nie są w stanie tego zrobić. Dopóki ta dwójka nie wróci, będzie nam bardzo ciężko o punkty. Mam nadzieję, że ta przerwa potrwa krócej, niż się spodziewamy.

Wiktor Lampart, zawodnik Krono-Plast Włókniarz Częstochowa:

Wiktor, nie wyglądasz na zbyt szczęśliwego. Dlatego zapytam cię może o ogólną ocenę swojego występu dzisiaj.

Pierwsze moje dwa biegi dość pechowe dla mnie. W pierwszym biegu jechałem tak naprawdę normalną ścieżką, gdzie tor powinien być — że tak powiem — normalny, tak to nazwę, ale była tam koleina, miejsce przyczepne, coś było widać na obchodzie toru. Ale zostałem zamknięty, więc nie miałem gdzie pojechać. No i nagle zostałem po prostu wyrzucony — że tak powiem — w powietrze i niefortunnie spadł mi laczek, który w ogóle się zmiażdżył. No i w sumie straciłem też przez to punkty, też zostałem wykluczony. Trochę niezbyt fajna sytuacja dla mnie. W drugim biegu to samo stało się z naszym zawodnikiem — pociągnęło go, wjechał w mój tor jazdy, przez co wytraciłem całą prędkość, musiałem zamknąć gaz i też straciłem punkty. Udało się wygrać raz, jeden fajny bieg z mojej strony, ale ogólnie ciężko to wyglądało.

Jak wyjeżdżasz do takich biegów, w których dwa razy masz takiego pecha, to czy jesteś w stanie zebrać jakieś informacje, czy irytacja jest tak duża, że zjeżdżasz i po prostu jesteś zły na los, który akurat w tym wypadku ci nie sprzyjał?

Ja nie wpadam w szał, jak co niektórzy zawodnicy, którzy się wydzierają w parku maszyn. Na chłodno to analizuję. Taka sytuacja — po prostu zwykły pech. Często miałem szczęście na torze, no akurat tym razem miałem pecha.

A powiedz proszę — ten wyścig z Hubertem Jabłońskim, który wygrałeś. Żeby to nie zabrzmiało źle, ale… Nie mogłeś jechać troszeczkę agresywniej? Czasami wyglądało, że już go masz… i znowu ci ucieka. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, że mógłbyś kilka razy pojechać fair, ale ostrzej, wjechać pod Huberta. Nie zrobiłeś tego. Jak to wyglądało z twojej perspektywy?

No nie wiem. Ja nie czułem się na tyle szybki, żeby na przykład wejść mu pod łokieć. Stwierdziłem, że najlepszym atakiem będzie ten po zewnętrznej, na ostatnim łuku. Domyślam się, że z perspektywy widza to wygląda inaczej niż z mojej — jeżdżącego po torze.

Wracałeś z trenerem do parku maszyn po obchodzie i pożegnaniu z kibicami. Jakieś uwagi trener miał do ciebie? Wymienialiście się spostrzeżeniami?

Tak, rozmawiałem z trenerem na temat silników i przygotowań do kolejnych meczów. Cały czas szukamy w sprzęcie, cały czas coś zmieniamy i wierzę, że w końcu uda się znaleźć to „coś” i będzie dobrze.

Hubert Urbański, zawodnik Gezet Stal Gorzów

Dziennikarz: Hubert, cieszymy się, że w końcu do nas wróciłeś. Jak widać, brakowało twoich punktów. Jak ty oceniasz to spotkanie i przede wszystkim – jak się czujesz?

Bardzo dobrze się czuję. Wiadomo, gdzieś mi ten ból jeszcze doskwiera. Cały czas pracuję nad tym, żeby było już w 100% okej. Wiadomo – nie chciałem myśleć o tym bólu, bo to by mi przeszkadzało tak naprawdę we wszystkich biegach. Jestem bardzo zadowolony, bo w końcu to jeden chyba z moich najlepszych występów. Może ta przerwa mi trochę też pomogła, bo się wyciszyłem i przyjechałem z taką chłodną głową. Fajne te punkty, fajnie, że dorzuciłem coś do drużyny. A przede wszystkim – że pomogłem drużynie wygrać.

Na ostatnim spotkaniu U24 zrezygnowałeś po dwóch biegach. Czy coś dodatkowego ci doskwierało? Czy to bardziej strach?

Nie, strach może nie. Po prostu pierwszy bieg faktycznie przespałem start i po trasie nie mogłem się odnaleźć. Na drugi bieg pozmienialiśmy trochę z chłopakami w motocyklu – przełożenia. Fajnie ze startu wyszedłem, ale po prostu tor był dla mnie za ciężki, żeby objechać całe zawody. I zrezygnowałem. Gdzieś na drugim okrążeniu w pierwszym łuku mocniej mnie pociągnęło. Już się przestraszyłem, że gdzieś uderzę w bandę i się wywrócę. Dodatkowo uderzyłem tą nogą, kostką, o silnik. Tak mnie zaczęła boleć ta noga, że odpuściłem. Nie chciałem narażać siebie ani kolegów na niebezpieczeństwo, więc wolałem całkowicie odpuścić te zawody, przygotować się na dzisiejszy mecz – i to właśnie przyniosło skutek, bo zrobiłem punkty i dorzuciłem fajne, cenne oczka.

Cieszymy się zatem z tej decyzji – przyniosła punkty. Przed nami za tydzień kolejny trudny sprawdzian – mecz z Toruniem. Mam nadzieję, że pójdzie ci tak dobrze jak dzisiaj. Ale myślę, że musimy się skupić na tych domowych meczach przede wszystkim.

No tak, ale zawsze możemy na wyjeździe gdzieś skrobnąć punkty. Mieliśmy z Toruniem remis u siebie, więc może uda się coś ugrać. Ja bardzo lubię jeździć w Toruniu – tor bardzo podobny do leszczyńskiego. Bardzo dobrze się tam czuję, wiem, gdzie mogę wybierać ścieżki. Będę się przygotowywał – i na treningu, i z fizjoterapeutą – żeby być naprawdę w 100% sprawny. I z tego miejsca chciałbym podziękować fizjoterapeucie – bardzo mocno mnie przygotował do tego wszystkiego. Pracowaliśmy codziennie, żeby szybciej wrócić – i to się udało.

Gezet Stal Gorzów :Krono-Plast Włókniarz Częstochowa 54:36

Stal Gorzów: Martin Vaculík – 10 (3, 1, 1, 2, 3) Anders Thomsen – 15 (3, 3, 3, 3, 3) Mikołaj Krok – 0 (0) Oskar Fajfer – 7+3 (0, 2*, 2, 1*, 2*) Andrzej Lebiediew – 8 (1, 3, 3, 1, 0) Oskar Paluch – 10+2 (3, 2*, 3, 1, 1*) Hubert Jabłoński – 4+1 (1, 0, 1*, 2) Oskar Chatłas – NS

Włókniarz Częstochowa Jason Doyle – 13 (2, 3, 2, 2, 2, 0, 2) Piotr Pawlicki – ZZ Philip Hellström-Bängs – 2+1 (1*, w, 0, 1) Wiktor Lampart – 4 (w, 1, 0, 3, 0, 0) Kacper Woryna – 14+3 (2*, 1*, 2, 3, 3, 2, 1*) Franciszek Karczewski – 3 (2, 1, 0) Szymon Ludwiczak – 0 (0, 0, 0) Kacper Halkiewicz – NS

(AJ/mat. prasowe)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%