Zamknij

Chopy, co robimy? Tak ROW żegnał się z Ekstraligą (GALERIA)

18:52, 01.09.2020 Aktualizacja: 22:22, 16.11.2021
Skomentuj
reo

PGG ROW Rybnik wczorajszą porażką w Lesznie skreślił się z udziału z przyszłorocznych występów w ekstralidze. Mówiąc wprost: spadł do 1 ligi. Smutne zakończenie degradacją, chociaż do końca rundy zasadniczej pozostały jeszcze dwie kolejki spotkań. To jednak już nie ma znaczenia dla beniaminka. Przygoda ROW z ekstraligą trwała tylko jeden sezon.

Obserwując z boku działania w rybnickim klubie, podejmowane decyzje i w konsekwencji słabe wyniki sportowe nasuwa się jedna myśl: chaos. Kogo winić za taki stan rzeczy? Pierwszej kolejności decydentów, czyli w przypadku rybnickiego klubu na czele zarządu stoi prezes Krzysztof Mrozek. na niego w pierwszej kolejności spada odpowiedzialność. Dalej - trener, zawodnicy...

PGG ROW Rybnik wczorajszą porażką w Lesznie skreślił się z udziału z przyszłorocznych występów w ekstralidze. (fot. Magazyn Żużel)

 

Zgrzyty na początku

Już na początku zgrzytało w rybnickim klubie. Nowym trenerem miał zostać Piotr Świderski, ale pracy nie podjął. Z przymiarek transferowych niewiele wyszło. Drużyna po awansie potrzebowała lidera, nawet dwóch. Prezes Mrozek miał kilka pomysłów, ale jak się okazało, pomysł to nie wszystko. Potrzebne są pieniądze. Dlatego Jarosław Hampel zamiast do Rybnika trafił do Motoru Lublin. Trener Lech Kędziora budował zespół na tzw. młodych i gniewnych, którzy wcześniej byli trochę niedoceniani. ROW postanowił dać im szansę.

I tym sposobem na Gliwicką trafili m. in. Vaclav Milik, Robert Lambert i Andrzej Lebiediew. Gdy do regulaminu wprowadzono zapis o możliwości zatrudnienia "gościa", to ROW długo nie czekał. Porozumiał się z Adrianem Miedzińskim z Apatora Toruń. Ale wciąż brakowało lidera, tzw. pewniaka na 11-12 punktów w każdym meczu. Dodatkowo sprowadzono juniora Kamila Nowackiego ze Stali Gorzów. Wychowanek klubu z Rybnika i kreowany na lidera Kacper Woryna nie udźwignął ciężaru i odpowiedzialności.

Gdy ROW przegrywał mecze zaczął coraz bardziej wkradać się chaos. Z pracy zrezygnował szef mechaników i opiekun szkółki "Egon" Skupień. Rotacja w ligowym składzie potęgowała niezadowolenie i chwilami frustrację zawodników. Prezes rządzi twardą ręką i wydaje mu się, że wszystko może. Że posiada patent na nieomylność. Poza tym, nie cierpi krytyki. Przekonał się o tym Mateusz Szczepaniak, gdy po jednym z meczów powiedział do mikrofonu trochę za dużo, to za karę poszedł w odstawkę. Nikt wprost mu tego nie powiedział, ale czuł na własnej skórze, że coś jest nie tak.

Kto tu rządzi?

Inna sprawa, że wypowiedzi trenera miały nieraz znamiona, jakby to nie on decydował o składzie, zmianach w zespole, przygotowaniu toru. Nikt wprost nie powiedział, że o wszystkim decyduje Mrozek. Kędziora posiada uprawnienia trenerskie i wymagane dokumenty. To wystarczyło prezesowi do realizacji własnego planu. Przykład z przygotowaniem toru jest wypisz, wymaluj - stawianie sobie szubienicy. Na najważniejszy mecz na finiszu rundy zasadniczej z MrGarden GKM Grudziądz, ktoś w Rybniku wymyślił, żeby zrobić przyczepną nawierzchnię.

Miał to być element zaskoczenia przeciwnika. I co się stało? ROW poległ z kretesem. Goście mając w swoich szeregach kilku tzw. startowców i doświadczonych "rajderów" sięgnął po zwycięstwo. Okazało się, że to własnie ROW wpadł w pułapkę. Rybniczanie mieli problemy z płynną jazdą na przyczepnym torze. I po co było kombinować? Jeszcze gorzej wyglądały manewry taktyczne. Przykład pierwszy z brzegu, jeżdżący z rezerwy Lambert. Najlepszy w zespole zawodnik siedział i czekał. Gdy się paliło wchodził do gry - często za późno.

Krajobraz po bitwie

Jesteśmy dalecy od podejrzeń, ale aż trudno uwierzyć, żeby Lech Kędziora były zawodnik Grudziądza, który świetnie zna to środowisko, nie wiedział że Niecki Pedersen, Artiom Łaguta i Kenneth Bjerre poradzą sobie na innej nawierzchni, niż mają w Grudziądzu. Przede wszystkim ROW nie ma drużyny na poziomie ekstraligi. Jeden czy dwóch zawodników, którzy dają nadzieję, nie zapewnia sukcesu beniaminkowi.

- Chopy, co robimy? - można zapytać i jeszcze raz przeanalizować porażki, błędy, kwestie organizacyjne i finansowe. Klub ma problemy nie tylko sportowe, ale również inne. Podobno nie wszyscy zawodnicy są - jak to się określa - wypłaceni, czekają na pieniądze. Krajobraz po bitwie wygląda fatalnie. Nie wiadomo, co będzie dalej. Czy zostaną w Rybniku Kacper Woryna i Robert Lambert? Ten drugi jest przymierzany do Stali Gorzów. Co z pozostałymi zawodnikami? "Miedziak" był tylko na chwilę, ale Szczepaniak, Troy Batchelor, Milik, Lebiediew i Siergiej Łogaczew będą musieli podjąć decyzję.

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%