Chris Harris "Bomber" ma na koncie występy w ponad 100 turniejach Grand Prix IMŚ, dokonania na brytyjskich torach i o dziwo, próżno go szukać w polskiej lidze. Dlaczego?
- Nie wiem i nawet się nie zastanawiam - odpowiada 38-letni Chris Harris. - Nie jestem aż taki stary, żeby myśleć o emeryturze. jestem zmotywowany, by cieszyć się speedwayem i kibicom dostarczać emocji.
Popularny "Bomber" jest znany z widowiskowej jazdy. Jego szarże na torze już nieraz zyskiwały uznanie ekspertów i kolegów z toru.
- Moje doświadczenie pozwala mi ryzykować na torze. Gdy byłem młodszy i mniej doświadczony również lubiłem zaatakować, ale różnie się to kończyło - przyznaje z uśmiechem Anglik. Chris Harris chciałby wrócić na polskie tory.
- Chciałbym wrócić, ale nie na jeden czy dwa mecze. Stać mnie na dobrą jazdę w każdym meczu. Śmieszą mnie pytania, czy poradziłbym sobie w ekstralidze. Oczywiście! W niższych ligach też sobie poradzę - zapewnia Chris Harris, który od kilku sezonów nie ma szczęścia do polskiej ligi. Dlatego zniknął z naszych stadionów. Nie wiadomo, czy wróci. Jedno jest pewne - chęci do ścigania mu nie brakuje. Być może doświadczony żużlowiec to dobra opcja dla klubów, które potrzebują fightera?.
Harris ma bardzo bogatą historie występów na polskich torach. Przygodę z polskim żużlem zaczynał w 2006 roku jako zawodnik ROW Rybnik, w 2008 roku przeniósł się do KM Ostrów. W latach 2010-2011 był zawodnikiem Stali Rzeszów, potem Włókniarza Częstochowa i GKM Grudziądz. W 2014 roku wrócił do Rybnika. Następnie był zawodnikiem Wandy Kraków i ponownie Stali Rzeszów. Ostatnim polskim klubem, z którym się formalnie związał była w 2018 roku Polonia Piła. To chyba nie był dobry wybór, bo pilski klub był już wtedy w kłopotach finansowych. Ostatecznie Harris nie pojechał ani jednego meczu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz