Leon Madsen nie będzie dobrze wspominał swojego występu w zaległym ligowym meczu w Rybniku. Duńczyk, który legitymował się najwyższą średnia biegową w ekstralidze, tym razem zawiódł na całej linii. Lider częstochowskich Lwów przywiózł do mety tylko 4 punkty.
-Przed meczem źle się czułem. Miałem migrenę i bóle szyi. Pomógł mi złagodzić ból fizjoterapeuta, ale nie byłem w optymalnej dyspozycji - mówi o swoich dolegliwościach stranieri Eltrox Włókniarza Częstochowa.
Z ligowych statystyk wynika, że Duńczyk słabym występem przy Gliwicikiej przerwał swoją piękną serię - 35 meczów z rzędu w których za każdym razem osiągnął dwucyfrowy dorobek punktowy. Tym razem na konto Madsena wpadły tylko cztery "oczka".
-Nie faulowałem - zapewnia Leon Madsen (fot. Magazyn Żużel)
Słaby wynik Madsena to jedno, ale drugie to nerwowa sytuacja do jakiej doszło po 13 biegu. Madsen w 13 pojedynku dnia spowodował wypadek Mateusza Szczepaniaka. Rybniczanie mieli do niego pretensje i po biegu w parku maszyn wywiązała się ostra wymiana zdań.
- Nie jestem zawodnikiem ostro jeżdżącym i nie faulowałem. Tym razem pojechałem ostro, ale fair. Takie sytuacje się zdarzają. Nie chciałem nikomu zrobić krzywdy - tłumaczył się po zawodach przed kamerą TV Eleven Sports Leon Madsen.
Przedstawiciele ROW, w tym prezes klubu Krzysztof Mrozek zareagowali nie tylko na wydarzenia na torze z udziałem Madsena i Szczepaniaka, ale dodatkowo jeszcze podgrzała atmosferę reakcja Duńczyka na decyzję arbitra o wykluczeniu go z wyścigu.
-Zostałem zaatakowany przez kilku gości. Nawet nie będę cytować słów, jakie wypowiedział do mnie Kacper Woryna, gdyż nie nadają się do telewizji. Zaatakował mnie też prezes Mrozek i musiałem sobie z nim wyjaśnić parę spraw - wyznał na gorąco żużlowiec Włókniarza, który w zaległym meczu pokonał PGG ROW Rybnik 49:41.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz