Mirosław Jabłoński z dnia na dzień został na lodzie - bez pracy. I nie chodzi o pandemię, upadłość firmy, czy inne gospodarcze zawirowania. Wychowanek Startu Gniezno dowiedział się od trenera, że może szukać sobie nowego pracodawcy.
- Trener nie widzi mnie w składzie Orła - wyznał Mirosław Jabłoński.
Jabłoński zimą przeniósł się ze Startu Gniezno do Orła Łódź. W lidze nie startował, tylko na treningach próbował przekonać do siebie trenera Adama Skórnickiego. Szkoleniowiec jakiś czas temu mówił, że Jabłoński trenuje i jego dyspozycja jest coraz lepsza.
Tymczasem Skórnicki podjął jednak decyzję, że z Jabłońskiego rezygnuje. Na taką decyzję miała wpływ sytuacja kadrowa Orła (więcej zawodników niż miejsc w ligowym składzie) i dodatkowo pozyskanie Brady`ego Kurtza, którego Orzeł wypożyczył z Fogo Unii Leszno.
W telewizyjnym studiu razem z red. Tomaszem Dryłą (fot. Facebook/Mirosław Jabłoński)
Prezes łódzkiego klubu Witold Skrzydlewski rozlicza trenera i zawodników z wyników. Szkoleniowcowi pozostawia pełną władzę i czeka na efekty. Jabłoński w Łodzi nie dostał szansy. Do którego klubu przeniesie się, żeby mógł ścigać się? W trakcie sezonu może być kłopot ze znalezieniem pracy w 1 lidze. Może więc 2. liga?
Jak się okazuje, Jabłoński stracił prace nie tylko w Łodzi. Musi też poddać się reżimowi sanitarnemu i wytycznym Głównej Komisji Sportu Żużlowego. Ta właśnie wprowadziła zakaz dla żużlowców, którzy dotychczas udzielali się w telewizji. Jabłoński był ekspertem w TV Canal+. Może nim pozostać, ale pod warunkiem, że porzuci starty na żużlu.
No cóż, twardy orzech do zgryzienia. Wychowanek Startu ze speedwayem na pewno nie zerwie. Oprócz własnej kariery , Jabłoński wspiera syna, który ściga się w kategorii motocykli o pojemności silnika 250ccm. Mateusz marzy, by pójść w ślady taty i zostać żużlowcem.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz