Rozmowa z Marianem Wardzałą – byłym trenerem Unii Tarnów. Rozmawia Tomasz Zalewa
Pan nadal obok żużla?
[ZT]33088[/ZT]
(cisza). Powiem szczerze, że zdecydowanie ociepliły się te moje stosunki z klubem i ludźmi, którzy w tej chwili kierują Unią Tarnów. Zdecydowanie inaczej to wygląda niż wcześniej. Mogę spokojnie przychodzić do klubu, mogę wyrazić swoje zdanie na niektóre tematy, jeśli trzeba to chętnie doradzić, czy coś podpowiedzieć. Chociaż powiem uczciwie, że staram się do tego nie mieszać, bo za wyniki odpowiadają inni ludzie. To jest złożona sprawa, a klubem kierują przecież działacze. Ale oczywiście gdyby ktoś chciał o coś zapytać, to ja zawsze jestem do dyspozycji Unii Tarnów. Zresztą ja cały czas przyjeżdżam na treningi z moim wnukiem i to nie jest tak, że jestem całkiem obok i nie wiem co się dzieje. Ktokolwiek podejdzie na treningu, to nigdy nie odmówię pomocy. Nie ma sprawy, zawsze to uczynię z ochotą.
To ważne, ale ja raczej o czymś innym. Pan jest skarbnicą wiedzy i zastanawiam się dlaczego Unia Tarnów z tego nie korzysta. Nikt nie proponował żadnej funkcji?
(cisza). Słyszałem o takim głosie, ale nie będę się wypowiadał, bo to nie jest najważniejsze w tej chwili. Zamknijmy ten temat, bo są ważniejsze sprawy dla tarnowskiego żużla.
Myśli pan, że Janusz Kołodziej to pojedzie jeszcze w barwach Unii? Ale nie mówię o tej z Leszna.
Oj to jest bardzo trudna sprawa i bardzo trudne pytanie. Naprawdę nie wiem co mam powiedzieć. Nie chciałby wróżyć bo Janusz sam wie najlepiej, gdzie dobrze się czuje. Sam nie wiem, czy on jeszcze kiedyś pojedzie w plastronie Unii i znów będzie zdobywał punkty dla Tarnowa. Wydaje mi się, że jednak nie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz