Rozmowa z Bartoszem Zmarzlikiem – zawodnikiem Orlen Oil Motor Lublin. Rozmawia Tomasz Zalewa
W ostatnim meczu ligowym to był chyba znowu stary dobry Zmarzlik.
[reklama.sprawdź koniecznie ceny]
Cieszę się, bo gdzieś tam w ostatnich dniach miałem sporo znaków zapytania, ale po meczu z Włókniarzem nie mogę narzekać. Był i start i trasa i wróciło to na lepszą ścieżkę. Przegrałem swój pierwszy i ostatni bieg, gdzie próbowaliśmy czegoś innego niż wcześniej działało najlepiej. Po to, żeby spróbować wyciągnąć wnioski.
Kurz po tym nieszczęsnym dla nas finale SON już opadł, życie toczy się dalej. Czas się pogodzić, że Zmarzlik i Kubera to nie są maszyny do robienia punktów i też mogą mieć gorszy dzień?
Dokładnie tak. Co roku przychodzi taki wredny tydzień, kiedy ciężko zrozumieć co się dzieje. Czy to Dominikowi, czy mnie, czy każdemu innemu zawodnikowi na świecie. W tym finale był fatalny dobór ustawień, do tego sytuacje, które wybijały mnie z rytmu i to złożyło się na całość. Tak niestety nieszczęśliwie potoczyło się to wszystko w Manchesterze. Czasu nie cofniemy.
[reklama.sprawdź koniecznie ceny]
Dominik Kubera zmienił tunera. Rozumiem, że tobie przez myśl nie przeszło coś takiego?
Nie. Nie ma takiego powodu. Każdy z nas ma swoje przemyślenia i kieruje się swoim odczuciem. Ja mam swoje zdanie i zamierzam pracować z rodziną państwa Kowalskich. Jestem zadowolony ze współpracy panami Rysiem i Danielem. Wiadomo, że czasem nie jestem tak szybki jakbym chciał, czasami jestem bezradny, ale taki jest żużel. Proszę mi wierzyć, że na tym poziomie, naprawdę minimalne i niewiele znaczące dla kibiców detale, robią różnicę na torze i decydują o wynikach. W jednym biegu zdecydowanie wygrywasz i za chwilę ktoś jednak wymyślił coś lepszego i jedziesz już za nim. Zaczynasz skakać od lewej do prawej strony i wtedy wszystko jest nagle źle. Musisz przyjechać na trening, zresetować to wszystko co działało dobrze i zaczynasz od nowa, żeby znaleźć jakąkolwiek bazę, od której się zacznie. Taka jest nasza praca.
Motor jest w komfortowej sytuacji w PGE Ekstralidze. Inni liczą punkty przed play off, lubelski zespół może spokojnie się szykować do walki o medale.
[reklama.sprawdź koniecznie ceny]
Dokładnie tak, ale to nie zmienia faktu, że podchodzimy na luzie do tych najbliższych meczów i kogoś lekceważymy. To jest absolutnie wykluczone. Żużel to jest nasza praca. Każdy kto podjeżdża pod taśmę chce wygrywać, chce przywieźć jak najwięcej punktów, ale nie zawsze się udaje. Dlatego się inwestuje wielkie pieniądze w to wszystko, zmienia silniki, szuka najlepszych ustawień, a to się wiąże z tym, że czasem są wpadki i nie zawsze wychodzi. Waga meczów, które jeszcze przed nami naprawdę nie ma znaczenia, tylko każdy chce jak najlepiej wykonywać swoją pracę.
10 sierpnia na torze w Lublinie będzie ostatni turniej tego cyklu o tytuł IMP. To będzie twój handicup?
(śmiech). To się okaże.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz